Ci zaś, którzy nie zdołali zakupić biletu zasiedli przed telewizorami. I, niestety, przeżyli podwójne rozczarowanie. Raz - polska reprezentacja zaprezentowała futbol daleki od oczekiwań. Dwa - publiczna telewizja zaprezentowała poziom transmisji jeszcze dalszy od przyzwoitości... Ustawienie mikrofonów spowodowało, że mimo kompletu żywo reagującej publiczności, telewidzom wydawało się, że oglądają spotkanie, gdzie na trybunach zasiadło może 100 osób. Za to jedna - z trąbką, z której cały czas robiła użytek. Czy naprawdę nie dało się zrobić nic, by wyłączyć/przesunąć mikrofon, który niemal zagłuszał komentarz Dariusza Szpakowskiego? Sama zaś postawa "klasyka telewizji" wymaga osobnej uwagi. Wygląda na to, że czas Dariusza Szpakowskiego w telewizji definitywnie dobiega końca. W każdym meczu ten najbardziej znany komentator popełnia te same błędy. Mylenie zawodników, brak rozeznania sytuacji na boisku, nieznajomość nazwisk (patrz: Straka - zamiast Paweł Strąk w meczu Wisły z Glentoranem), do tego ten zniewalający, obezwładniający ton, który może pasowałby do przemówienia na pogrzebie, jednak zupełnie nie nadaje się do komentowania żywego wydarzenia jakim jest mecz piłkarski. W telewizji jednak nikt zdaje się nie dostrzegać powstałego problemu. No cóż, sport od dawna w "publicznej" nie cieszył się szacunkiem. Jednak widać światełko w tunelu. Od września władzę nad "sportową" częścią telewizji przejmuje Janusz Basałaj, znany do tej pory z Canal+, gdzie również szefował redakcji sportowej, ponadto nie stronił od komentowania polskiej ligi. Czy wreszcie sport w telewizji publicznej będzie na podobnym poziomie co w płatnej kodowanej? Takie możliwości TVP na pewno posiada. Bez zdecydowanych zmian jednak na pewno się nie obędzie!