Dramatyczne okoliczności zwycięstwa nad Chorwacją -wyrównujący gol tuż przed końcem dogrywki i rzuty karne - zapewne spotęgowały radość Turków, których na stałe w austriackiej stolicy mieszka ponad 40 tys. Świętowanie sukcesu rozpoczęło już na stadionie - tureccy kibice długo nie opuszczali swoich miejsc, ciesząc się z piłkarzami, którzy podbiegli do ich sektora, a opuszczając obiekt im. Ernsta Happela chyba każdy z fanów zespołu trenera Fatiha Terima przekazywał radosne nowiny rodakom wrzeszcząc do telefonów komórkowych. W zupełnie innych nastrojach byli Chorwaci, którzy przez 75 sekund w końcówce dogrywki mogli się cieszyć z awansu. Wychodzili ze stadionu w kompletnej ciszy, siadali na krawężnikach chodników, z niedowierzaniem kręcili głowami... W większości czekała ich długa podróż do domu, gdy tym czasem w Wiedniu z historycznego sukcesu cieszyli się Turcy. Jednocześnie na ulicach pojawiły się setki samochodów, które krążyły po mieście z włączonymi klaksonami. Powiewały na nich tureckie flagi, szaliki, wielu pasażerów wychylało się przez okna, czy otwarte dachy. Na ulicach pojawiły się grupy krzyczących nastolatków, dzięki otwartym w ciepłą noc oknom z mieszkań i kawiarni dobiegały rytmy tureckiej muzyki. Niektórzy rozkładali na chodnikach narodowe sztandary. Słychać były wystrzały sztucznych ogni, które rozjaśniały niebo nad Wiedniem. Szczególnie hucznie fetowano zapewne zwycięstwo piłkarzy w 16. dzielnicy, która stanowi królestwo przybyszów znad Bosforu. A nad miastem krążył policyjny helikopter... Kolejna okazja do podobnej radości w środę. W Bazylei Turcja zagra w półfinale Euro 2008 z Niemcami.