Zawody odbędą się na dystansie połowy klasycznego Ironmana - 1900 m pływania, 90 km jazdy na rowerze oraz 21 km biegu. W tym gronie jest także rekordzista świata Niemiec Andreas Raelert. Raelet jest posiadaczem najlepszego rezultatu, ale na dwa razy dłuższym dystansie - w 2011 roku przepłynął 3800 m, przejechał na rowerze 180 km oraz przebiegł maraton w czasie 7:41.33. 38-letni Niemiec po raz drugi będzie miał okazję wystąpić w Polsce, ale jeden z najlepszych triathlonistów świata nie uważa się za faworyta niedzielnych zawodów. W gronie kandydatów do zwycięstwa widzi swojego rodaka Borisa Steina oraz Ukraińców - Wiktora Ziemcewa i Antona Błochina. - Ziemcew oraz Błochin startowali w Gdyni w zeszłym roku i ich atutem będzie z pewnością znajomość trasy. Forma wielu zawodników może być sporą niewiadomą, bo teraz mamy początek drugiej części sezonu. Nie chcę też mówić, jaki mam plan na pokonanie trasy, bo swoją taktykę będę korygował w tracie zawodów, a na pewno nie ustalę jej na sztywno przed startem - wyjaśnił. Stein przyjechał do Gdyni opromieniony zwycięstwem w ostatnich zawodach Ironman w Zurychu, w których 27 lipca uzyskał czas 8:33.02. Po triumfie w Szwajcarii 30-letni Niemiec zrobił planową przerwę w treningach. - Przygotowania wznowiłem na początku tego tygodnia i cieszyłem się na myśl, że znowu będę miał okazję wziąć udział w zawodach. Tymczasem w czwartek źle się poczułem i nie poszedłem na trening pływacki. Zatrułem się, a do problemów gastrycznych doszła także temperatura sięgająca 38 stopni. Na szczęście w piątek mogłem już coś zjeść. W niedzielę nie planuję żadnej strategii. Na tak krótkim dystansie nie ma taktyki, bo liczy się tylko siła - stwierdził. W zeszłym roku najlepszy w gdyńskim triathlonie okazał się 41-letni Ziemcew, który uzyskał 4:01.29. "Jeśli w niedzielę uda mi się złamać barierę czterech godzin, będzie super, niemniej ten czas może nie zapewnić mi zwycięstwa. Konkurencja jest silniejsza niż rok temu, a ponadto jestem też o rok starszy" - przyznał z uśmiechem Ukrainiec. Szyki faworytom będzie starał się pokrzyżować Mikołaj Luft, który w zeszłym roku zajął w Gdyni trzecie miejsce. 29-letni zawodnik zanotował wówczas czas 4:05.59, ale na początku kwietnia w Teksasie zszedł poniżej czterech godzin - 3:57.44. - Trasa w Ameryce była dość szybka, a poza tym moim sprzymierzeńcem okazała się niska temperatura. Słabo radzę sobie bowiem z upałami i dlatego też, mając w perspektywie start w Gdyni, dwa tygodnie temu nie ukończyłem zawodów w Poznaniu - powiedział. Reprezentant Akweduktu Kielce zdradził także, że w tym roku odniósł już swoje najważniejsze zwycięstwo. "Cztery tygodnie temu urodziła się moja córka. Z tego też względu nie pojechałem na zgrupowanie do Szklarskiej Poręby tylko starałem się utrzymać formę wypracowaną na początku sezonu. Nie wiem z jakim skutkiem, bo w ostatnich dniach nie trenowałem. Byłem przeziębiony, ale nie miałem podwyższonej temperatury. Jeśli w niedzielę nie będzie w Gdyni upałów, jestem w stanie uzyskać wynik poniżej czterech godzin i zająć miejsce w pierwszej piątce. W tak doborowym gronie byłby to spory sukces" - zapewnił Luft. Wśród pań najlepsza w zeszłym roku była Maria Cześnik (WLKS Kmicic Częstochowa) - 4:22.34, która w niedzielę także stanie na starcie. Triathlon Gdynia 2014 odbędzie się na dwóch dystansach. W sobotę w sprincie (750 m pływania, 20 km jazdy na rowerze oraz 5 km biegu) rywalizować będzie 600 osób.