W znacznie lepszym nastroju był opiekun "Białej Gwiazdy", Kazimierz Moskal. Mistrzowie Polski na pewno nie olśnili stylem gry, ale faktem jest, że pod wodzą następcy Roberta Maaskanta wygrali trzeci kolejny mecz i wciąż mają kontakt z czołówką tabeli Ekstraklasy. - Na pewno nie było to porywające widowisko, spodziewaliśmy się jednak, że czeka nas trudny mecz - podsumował Moskal. - Widzew nieprzypadkowo ma na swoim koncie 22 punkty i stracił 11 bramek. Poza tym my byliśmy po ciężkim spotkaniu w Lidze Europejskiej. Dla nas jednak było to bardzo cenne zwycięstwo, a zwycięzców się nie ocenia. Moskal zapytany czy przyczyną słabej skuteczności jego podopiecznych był brak koncentracji i nonszalancja, odparł: - Nie sądzę, aby zadecydowało o tym zła koncentracja. Czegoś po prostu brakowało, aby postawić kropkę na "i". Na pewno, gdybyśmy strzelili drugiego gola, to grałoby się nam dużo spokojniej. Podobnie było z Odense, też mogliśmy zdobyć tam trzecią bramką, a bez jej strzelenia było nerwowo do końca. Trener Wisły tłumaczył też dlaczego zdecydował się wstawić do składu Rafała Boguskiego. - Chciałem wykorzystać Rafała w tym spotkaniu, aby zagrał jako drugi napastnik, a czasem poszedł na skrzydło na obieg. Nie było źle, bo znalazł się w dwóch, trzech bardo dobrych sytuacjach. Poza tym, on nawet jak jest ustawiony w ofensywie, to bardo dużo pracuje w defensywie. Dopóki miał siły, to dobrze wywiązywał się ze swoich zadań. Na taki, a nie inny skład złożyło się wiele czynników. Brałem pod uwagę fakt, że w czwartek graliśmy z Odense, a poza tym wpływ na to miał styl gry Widzewa - wyjaśnił Moskal, który nie krył radości z wywalczenia trzech punktów. - Każda wygrana mocno nas podbudowuje. Powinno być coraz lepiej - obiecał. Trener Widzewa, Radosław Mroczkowski nie mógł przeboleć okoliczności, w jakich jego drużyna straciła jedynego gola. Ocenił tę sytuację jako kuriozalną. - To był trudny dla nas moment, zabrakło komunikacji, rzadko się ogląda tak stracone bramki. Wydawało się przecież, że za chwilę Maciek Mielcarz będzie miał tę piłkę w rękach - ocenił. - Mimo to nie poddawaliśmy się, próbowaliśmy odrobić stratę do samego końca, nie zabrakło nam determinacji w dążeniu do zmiany wyniku - dodał. Na pytanie czy zgodzi się z opinią, że w meczu poprzedniej kolejki z Lechem, który Widzew sensacyjnie wygrał 1-0, jego podopieczni grali z większym zaangażowaniem, odparł: - Tamto spotkanie rzeczywiście stało na wyższym poziomie. Poza tym, zabrakło nam ważnego zawodnika w defensywie - Ukaha. Musieliśmy zmienić ustawienie, nasza taktyka musiała wyglądać inaczej - wyjaśnił.