Ewelina Staszulonek stwierdziła, że po dziesięciu latach pracy nie chce dalej z panem współpracować. Powiedziała, że już panu nie ufa i że ją pan zawiódł. Marek Skowroński: Bezpośrednio od niej nie usłyszałem takich zarzutów w trakcie minionego sezonu. Kiedy współpraca zaczęła się psuć? Ostatnie nasze zgrupowanie, na przełomie maja i czerwca w niemieckim Koenigssee, przebiegało normalnie. Kilka dni po jego zakończeniu Ewelina wysłała pisma do związku. Ich treści nie znam, ale dotarło do mnie, że chce zmiany trenera. Staszulonek chce koniecznie współpracować z tzw. indywidualnym szkoleniowcem. Nie spotyka się indywidualnych trenerów w saneczkarstwie. Proponowałem jej podjęcie treningów z jednym z niemieckich szkoleniowców. Rozpoczęłaby je od wiosny 2012, gdyż teraz i tak jesteśmy cały czas z kadrą Niemiec i ich trenerami, więc miałaby oparcie w tych osobach. Indywidualne zajęcia z jakimś trenerem w okresie jesiennym są trudne, gdyż jest ograniczony dostęp do torów. Jaką zawodniczką była Staszulonek? Pracowitą, spokojną, rzetelną, czy wręcz przeciwnie? Była osobą spokojną. Jazda na sankach sprawiała jej dużo radości. Posiadała wrodzony talent, który poparty pracą mógł przynieść jej sukces. Ten sezon ma stracony. Czy pan znając ją od lat może ocenić, czy wróci na tor, a jeśli tak - czy jest w stanie poprawić miejsce ósme na igrzyskach i piąte w Pucharze Świata? Wydawało mi się, że ją znam, a teraz patrzę na to trochę inaczej. Może wróci. Tylko jest pytanie z kim, gdzie i jak będzie trenowała? Chodzi mi o to, że różne kraje mogą zapewnić zawodniczce zupełnie różne warunki do treningu. Którzy saneczkarze pracują pod pana kierunkiem na zgrupowaniu w niemieckim Altenbergu? Ewa Kuls, Maciej Kurowski oraz Artur Petyniak i Adam Wanielista. Mam nadzieję, że minimum w takim składzie wystąpimy w inauguracyjnych zawodach Pucharu Świata w austriackim Igls.