"Od kilku tygodni staramy się uzyskać te materiały i nic" - dodał chorwacki szkoleniowiec. "Muszę analizować mecze, nie mogę czekać nie wiadomo do kiedy. W końcu zwróciłem się z prośbą do telewizji serbskiej. Dostałem od nich zapis meczu w Belgradzie. Niestety, już na początku komentator stwierdził, że większość zawodników podstawowego składu w ogóle nie zostało wystawionych. Pomyślałem, że dobre i to, że zobaczę przynajmniej czy Polska ma silne rezerwy. Ale z boiska wiało nudą. Nie dało się tego oglądać, więc nie przebrnąłem nawet przez pierwszą połowę i wyłączyłem telewizor po kilkunastu minutach" - stwierdził Bilić. "Nie jesteście jedyni. Ostatnio poprosiliśmy Holendrów o nagrania ich meczu z Rumunią (5 lutego Chorwacja zagra towarzyski mecz z Holandią - przyp. red.). Wysłali nam mecz z Lichtensteinem. A po co nam ich mecz z Lichtensteinem? Przecież to było jednostronne spotkanie. Niby tylko 1:0, ale przez cały czas Holendrzy dominowali. Poza ostatnią minutą. Ale tak czy inaczej, niczego się o nich z tej taśmy nie dowiedziałem. I pomyśleć, że z Holandią gramy tylko mecz towarzyski, a z Polską w mistrzostwach Europy. Sprawa jest więc znacznie poważniejsza i jej nie odpuszczę. Jeśli będzie trzeba, załatwię, żebyście rozegrali mecz z Portugalią raz jeszcze" - zażartował selekcjoner Chorwacji. "To standardowe prośby. Zarówno my wysyłamy nasze taśmy do Chorwatów, jak i oni swoje do nas. Zresztą wymieniamy się również bez problemów informacjami z Niemcami i Austriakami. Nie chcemy nikogo oszukać ani nic przed nikim ukryć" - podkreśliła rzeczniczka reprezentacji Polski Marta Alf i zapewniła, że taśmy trafią do Chorwatów.