INTERIA.PL: Po pięciu spotkaniach macie na swoim koncie dziesięć punktów. Jesteście zadowoleni? Łukasz Trałka: - Nie wiem, za wcześnie na takie oceny. Być może jest pewien niedosyt, ale przecież to dopiero początek sezonu. Ten wynik przyjmujemy do wiadomości i po prostu gramy dalej. Pierwszą porcję krytyki od właściciela klubu już otrzymaliście, za przegrany mecz z Widzewem Łódź. - Nie chcę oceniać ani słów, ani zachowań pana Józefa Wojciechowskiego. To ma na was duży wpływ? - Na mnie nie ma żadnego. A na zespół? - Każdy, kto jest w Polonii bądź do Polonii ostatnio przychodził, zdaje sobie sprawę, jaką osobą jest prezes Wojciechowsk. Że to postać wybuchowa. Wszyscy się jednak na to godzimy i musimy być przygotowani, bo wiemy, jak wygląda gra w Warszawie. Presja przy Konwiktorskiej jest duża? - Oczekiwania wobec Polonii są spore, bo prezes robi wszystko, aby ta drużyna była naprawdę mocna. Pan Wojciechowski inwestuje własne pieniądze, regularnie wzmacnia ten zespół i żąda wyników. Nie ma w tym nic dziwnego. Jeśli chodzi o presję, to na pewno jest, ale bez przesady. Nie jest ona jednak tak duża, że mielibyśmy nie wytrzymywać psychicznie. To normalna rzecz na poziomie Ekstraklasy. W ostatnich dniach mieliście otrzymać jeszcze jeden prezent od Wojciechowskiego - nowego snajpera. Napastnika jednak nie ma, a Polonia w ofensywie wygląda przeciętnie. - Jeśli chodzi o formę strzelecką Daniela Sikorskiego czy Edgara Caniego, rewelacji nie ma. Ale ich umiejętności są naprawdę niezłe, stać ich na wiele. Na treningach nasz atak wygląda bardzo dobrze, czekamy tylko aż przełoży się to na ligę. Wierzę, że wkrótce zaczną strzelać. Ostatnio trafił młody Łukasz Teodorczyk, to dla niego dodatkowy bodziec. Poza tym, wywrze dodatkową presję na tej dwójce. Wszystko z korzyścią dla zespołu. Jeśli ściągasz piłkarzy z szóstej drużyny ligi, to grasz, jak szósta drużyna ligi. Słyszał pan takie powiedzenie? - Słyszałem. Coś w tym chyba jest... - Gdybyśmy patrzyli na tego typu zaczepki, mogłoby to różnie wyglądać. Nie zaprzątamy sobie tym głowy. W drużynie nie ma już Adriana Mierzejewskiego, Ebiego Smolarka i Artura Sobiecha. Bardzo to odczuwacie? - Nie mam pojęcia, jak wyglądałaby dziś Polonia z tą trójką w składzie. To zwykłe gdybanie, które donikąd nie prowadzi. Latem pozyskaliście aż ośmiu piłkarzy. Wciąż są problemy ze zgraniem? - W każdej drużynie są pewne mankamenty, w Polonii również. Wiemy, nad czym musimy pracować, co poprawić w grze. Dlatego też przydała nam się ta przerwa na reprezentację, sparing z ŁKS. Myśli pan, że łodzianie są skazani na spadek? - Tego nie wiem, ale jest to na pewno zespół, który będzie walczył o utrzymanie. W klubie zdają chyba też sobie z tego sprawę. W tym sezonie tylko to im pozostanie, choć patrząc na ten zespół, skład personalny, wyglądają nieźle. Mam nadzieję, że pozostaną w Ekstraklasie. Rozmawiał: Piotr Tomasik