W Elblągu walkę o zwycięstwo toczyli sprinterzy, a najlepszym z nich był znany polskim kibicom Daniele Bennati z Lampre. Włoch, który wygrał czwarty etap Tour de Pologne w karierze, został także ogłoszony nowym liderem i zawodnik zdążył nawet ubrać żółtą koszulkę, ale po kilku minutach okazało się, że musi ją zwrócić. Nowym liderem jest Wouter Weylandt z Quick Stepu. Belg wykazuje się na razie największą regularnością. W poniedziałek był trzeci, we wtorek już drugi. Gdyby kolarz utrzymał tę progresję, to w środę powinien zwyciężyć. Drugie miejsce w klasyfikacji generalnej zajmuje Holender Max van Heeswijk z Discovery Channel, który był liderem po pierwszym etapie, a trzecie Bennati. Wszyscy mają ten sam czas. Lider na chwilę - Jestem rozczarowany, ale na kolejnych etapach powalczę jeszcze o żółtą koszulkę - zapowiedział we wtorek Bennati. Z powodu pomyłki Włoch na mecie w Elblągu został ogłoszony liderem, jednak po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że jest dopiero trzeci w klasyfikacji generalnej. Przy takim samym czasie decyduje bowiem kolejność na poszczególnych etapach, a tę zdecydowanie najlepszą ma Weylandt. Van Heeswijk był pierwszy i ósmy, a Bennati 172. (w poniedziałek uczestniczył w kraksie na ostatnich kilometrach) i pierwszy. Uciekinierzy i góry We wtorek, podobnie jak na pierszym etapie, mieliśmy ucieczkę. Tym razem zdecydowało się na nią aż trzech kolarzy: Sven Krauss z Gerolsteinera i Christian Mueller z CSC (obaj to Niemcy) oraz Francuz Frederic Guesdon z Francaise des Jeux. Ci zawodnicy oderwali się na 12. kilometrze, a zostali złapani dopiery na trzy kilometry przed metą. Po drodze kolarze dzieli się miedzy sobą punktami na dwóch lotnych premiach, a będąc już na pętlach w Elblągu pięć razy pokonali tę samą premię górską. Pierwsze wzniesienie w tegorocznym Tour de Pologne nie było jednak zbyt wymagające, gdyż tylko trzeciej kategorii. W środę zieloną koszulkę najlepszego "górala" założy Krauss, który pięciokrotnie przejechał linię premii na pierwszym miejscu. Pogoda We wtorek warunki atmosferyczne także dały o sobie znać. - Etap był krótki (119,6 km), ale ciężki. Wszystko z powodu bardzo silnego wiatru - jeszcze raz oddajemy głos Bennatiemu. Pogoda nie przeszkodziła jednak Włochowi w wygraniu etapu, mimo że w końcówce jego grupa nie pomagała mu. - Drużyna nie rozprowadza mnie szczególnie na finiszu. Chłopcy wcześniej dają z siebie wszystko, a na ostatnich metrach, sam się martwię o siebie - stwierdził Bennati. Paweł Pieprzyca, Andrzej Łukaszewicz; Elbląg <a href="http://czeslawlang.blog.interia.pl/">Blog Czesława Langa tylko w INTERIA.PL</a>