Torres trafił na Anfield Road w lecie 2007 roku. Fachowcy twierdzili, że upłyną długie miesiące nim utalentowany Hiszpan przystosuje się do wyspiarskiego stylu gry. Ten jednak zadziwił opiniotwórców i już w premierowym sezonie w Liverpoolu zdobył 33 bramki. Nękany w tym sezonie kontuzjami piłkarz w dalszym ciągu wzbudza podziw w partnerach z drużyny. Gerrard twierdzi, że kazus Torresa wyznaczy nowy trend dla obcokrajowców. - Fernando utrudnił życie piłkarzom, którzy trafiają do Anglii z Kontynentu. Kiedy spojrzy się na to, co robił tutaj w pierwszych miesiącach pobytu, nikt już nie może mieć wymówki o aklimatyzacji - przyznaje kapitan Liverpoolu. - Nie zamieniłbym go na żadnego innego napastnika - zapowiada Gerrard. - Ma olbrzymie znaczenie dla drużyny. Wykonuje świetną pracę w ataku - chwalił kolegę. - Myślę, że Anglia służy mu bardziej, niż Hiszpania. Tutaj cały czas musi być w gazie. W tym Premier League jest lepsza od technicznej, lubiącej zmiany tempa La Ligi - przekonuje reprezentant Anglii.