INTERIA.PL: Środowa kontrola w PZPN nie wykazała żadnych nieprawidłowości. PZPN pod względem prawnym wydaje się być świetnie zorganizowany? Jan Tomaszewski: - Ale co może dać kontrola Ministerstwa Sportu, skoro pani minister powiela wzory Giersza i Drzewieckiego? Zarówno poprzedni rząd, jak i ten staro-nowy krzyczy PZPN-owi: "Bis!". Oni przecież nie wiedzą, jak szukać, gdzie szukać i czego szukać. W PZPN aż roi się od afer. Na porządku dziennym można zetknąć się z łamaniem statutu PZPN, UEFA i FIFA. Są afery związane z przetargami telewizyjnymi, wyrabianiem kart kibica, które ja nazywam kartami "Kocham Franka". To są wszystko dla mnie podejrzane sprawy. - Pani minister, jak zaczęła wspaniale pierwsze dwa dni swojej kadencji, tak później zaczęła powielać błędy swoich poprzedników. Dla mnie to nie jest żadna nowość. Rząd w dalszym ciągu zamiata wszystko pod dywan. I niech zamiata... I co dalej? - Ja na Sejmowej Komisji Sportu miałem przedstawiać uzasadnienie złożenia wniosku dotyczącego rozpoczęcia postępowania wprowadzania komisarza do PZPN. Ten wniosek miałem uzasadniać, ale sprawy potoczyły się inaczej. Były głosowane dwa dezyderaty i niestety, wygrał ten koalicji rządzącej. Trochę kolokwialnie powiem, że teraz to wy będziecie zdani na to, żeby naród Polski minus ja, reprezentował przed futbolowym światem Grzegorz Lato i jego świta. Interwencji rządu nie ma więc się co spodziewać? - Dla mnie nie jest to żadna nowość, a nieobecność pani minister na tej Komisji świadczy o tym, że wszystko będzie zamiatane pod dywan. Ale to już nie moja sprawa, bo ja z moimi kolegami z Prawa i Sprawiedliwości zgłosiłem możliwość rozpoczęcia procedury wprowadzania kuratora i spotkania się z Platinim etc. W tej chwili zostało to zepchnięte na dalszy plan. Niech się więc teraz tłumaczy ten cały "PZPN-bis", czyli rząd Donalda Tuska. A minister sportu właśnie powiedziała, że teraz czeka ją koronkowa robota. Nie wiem na czym te koronki będą polegać, ale już teraz jej radzę, żeby kupiła sobie szydełka i zaczęła też robić na drutach. Pani minister sportu obiecująco rozpoczęła swoją kadencję i wydawać się mogło, że wasza współpraca będzie wyglądać owocniej. - Pani minister rozpoczęła wspaniale swoje urzędowanie. Zresztą ja zadeklarowałem jej swoją pomoc 25 godzin na dobę. Ale cóż, pani minister po trzech dniach zmieniła zdanie. Z kolei komisja sejmowa w ogóle nie chciała nic wiedzieć o moim uzasadnieniu, a ja bym przecież przynajmniej podał czego szukać, co szukać, jak szukać i dlaczego szukać. I czekam aż pan Raś (przewodniczący komisji - przyp. red.), albo pani minister zwrócą się do mnie o uzasadnienie, bo przecież to nie jest sprawa ministerstwa czy premiera. Polska piłka, to jest sprawa narodowa. Może jednak brakowało argumentów pozwalających na wprowadzenie kuratora? - Koalicja rządząca zagłosowała za tym, żeby wpuścić kontrolę do PZPN-u, czyli zaczęło się zamiatanie sprawy pod dywan tak jak robił to Drzewiecki i Giersz. Natomiast my byliśmy przeciwni temu i staraliśmy się rozpocząć procedurę wprowadzania kuratora do PZPN-u. W dalszym ciągu mamy więc legalizację korupcji, przyzwolenie na łamanie statutu i dopuszczenie pewnych nieczystych spraw. Owszem, liczby się zgadzają, ale niech mi pani minister Mucha odpowie, jak jest taka mądra, dlaczego prawa telewizyjne zostały sprzedane na dziesięć lat, skoro cztery lata trwa kadencja zarządu PZPN-u i dlaczego za każdy rok jest za to 10 milionów złotych wpływów z tego tytułu, a nie pięć, albo 20. Przecież trzeba znać współczynniki lub mieć odniesie do innych krajów równorzędnych. Dlaczego karta kibica, której koszt wyrobienia to jeden złoty sprzedawana jest po 32 złote i całym systemem zarządza firma zagraniczna dysponująca danymi osobowymi kibiców? Na jakiej zasadzie została podpisana umowa tajne przez poufne z polską telewizją publiczną, z której wynika, że my musimy grać jakieś mecze na wyjeździe? TVN czy Polsat może sobie podpisywać takie umowy ze spółkami, ale nie telewizja publiczna, za którą my płacimy abonament! W tej kwestii wszystko powinno być transparentne, a jest tajne przez poufne. Jeśli to jest prawda, że my musimy grać takie mecze wyjazdowe, to pani minister powinna sprawdzić tę sprawę, ale sprawdzi to dopiero inna komisja. Podobno był taki mecz Polaków z Białorusią w Wiesbaden. Dobrze kojarzę? Tak było. - Przyznam się, że ja nawet nie wiem, bo przecież tego nie oglądam. Za ten mecz podobno Telewizja Polska zapłaciła pół miliona euro. Jeśli tak, to my jesteśmy najbogatszym krajem świata. W grudniu czeka nas kolejny taki mecz. W Turcji zmierzymy się z Bośnią i Hercegowiną. - Na jakiej zasadzie te mecze rozgrywane są na wyjazdach? Na jakich warunkach? Taka umowa powinna być jawna dla wszystkich, bo dotyczy drużyny narodowej i telewizji publicznej. I tutaj pani minister Mucha nie chce mi nic powiedzieć. Ja jeszcze mam takie dwa "kwiatki", ale zaprezentuję je 14 grudnia.