Mistrzem olimpijskim został Niemiec Michael Greis. Brązowy medal wywalczył reprezentant Norwegii Ole Einar Bjoerndalen. Dotychczasowe występy Tomasza Sikory na trasach w San Sicario były poniżej oczekiwań mistrza i wicemistrza świata. W sobotę Sikora stanął przed ostatnią szansą na dobry wynik. Wszystko zależało od dobrego strzelania. Sikora przed startem nie czuł się najlepiej. W ostatnich dniach bolały go zatoki, źle spał. Trener Roman Bondaruk żartuje, że jak 32-letni zawodnik przed startem nie czuje się najlepiej, to znaczy, że będzie dobrze. Sikora pierwszą rundę rozpoczął jednak w swoim stylu. Polak biegł spokojnie w środku stawki. Na pierwszym strzelaniu w pozycji leżącej zawodnik Dynamitu Chorzów spisał się bardzo dobrze. Wszystkie pięć pocisków umieścił w celu. Na drugą rundę Polak wbiegł jako dziesiąty. Druga wizyta na strzelnicy równie znakomita i nasz biathlonista przesunął się na pozycję wicelidera, tuż za Norwegiem Ole Einarem Bjoerndalenem. Bondaruk najbardziej obawiał się właśnie tych dwóch pierwszych pobytów na strzelnicy. - Tomek lepiej strzela stojąc, na leżąco częściej mu coś nie wychodzi. Celem było czyste konto na półmetku. To dawało mu szansę na podium - powiedział trener. Sikora w dalszym ciągu bardzo dobrze biegł. Podczas trzeciej wizyty na strzelnicy Bjoerndalen raz spudłował, a Sikora znów czysto! Od tego czasu emocje sięgały zenitu. Sikora znajdował się o włos od złotego medalu olimpijskiego. Biegł nadal znakomicie i Norweg, który przed czterema laty w Salt Lake City był niepokonany, nie mógł się oderwać od zawodnika Dynamitu Chorzów. Obaj czterokrotnie wymieniali się na prowadzeniu. Współpraca była znakomita. - Nie musieliśmy się dogadywać. To tak po prostu jest w takich chwilach, że jeden pomaga drugiemu. Można zażartować, że ten medal w pewnej części jest zasługą Bjoerndalena - mówił po starcie Sikora. Ostatnie strzelanie Sikora i Bjoerndalen rozpoczęli razem. Norweg dwukrotnie chybił. Polak strącił cztery krążki. Pozostał ostatni strzał. Pudło Polaka! Karna rudna! Tymczasem Niemiec Michael Greis czwarte strzelanie na "czysto", ale nasz zawodnik na ostania rundę wybiegł tuż przed Niemcem! Greis zaatakował na ostatnim podbiegu przed metą i zyskał przewagę nad Polakiem. Sikora nie zdołał dogonić rywala i przybiegł na metę na drugim miejscu ze stratą 6.3 sekundy. Bjoerndalen stracił do zwycięzcy ponad 12 sekund. Pierwsze metry po wstaniu przeszedł chwiejnym krokiem. Ciągle wydawał się skupiony, jakby wyścig jeszcze się nie skończył. Emocje wzięły górę dopiero podczas pierwszych wywiadów. Sikora nie krył łez przed kamerami. Srebrny medalista olimpijski nie musiał się wstydzić. Swoim sobotnim występem doprowadził zresztą do wzruszenia wielu Polaków. Ten triumf to wspaniałe ukoronowanie jego kariery. Z trzech poprzednich igrzysk wracał na tarczy. Najlepszy polski biathlonista nie wyklucza startu w Vancouver w 2010 roku. Bondaruk twierdzi, że tak utalentowanego zawodnika nie widział w ciągu 30 lat swojej pracy trenerskiej. Według niego w wieku 36 lat Sikora może jeszcze odnosić kolejne sukcesy. Sikora zdobył drugi medal dla Polski w Turynie, a zarazem ósmy krążek w historii występów naszych reprezentantów w zimowych igrzyskach olimpijskich. W piątek Justyna Kowalczyk wywalczyła brąz w biegach narciarskich na dystansie 30 km. <a href="http://turyn2006.interia.pl/wyniki/konk/3836">Zobacz wyniki biegu ze startu wspólnego</a> <a href="http://turyn2006.interia.pl/galerie/galId/6300/photoId/232534/nr/1">Zobacz galerię zdjęć</a>