Jednak dopiero w tym roku 33-letni zawodnik ustabilizował formę na wysokim poziomie, co zaowocowało 4. miejscem w klasyfikacji końcowej Pucharu Świata (jako pierwszy Polak w historii zdobył także małą kryształową kulę za zwycięstwo w klasyfikacji sprinterów). I tylko zakończenie sezonu uratowało Ole Einara Björndalena, Svena Fischera i Raphaela Poiree przed rozpędzonym reprezentantem Polski (w dotychczasowej karierze Sikora na podium PŚ stał łącznie 12 razy, z czego 4 razy w tym roku). Tych osiągnięć nie byłoby jednak, gdyby nie bieg masowy, kończący biathlonowe zmagania podczas igrzysk olimpijskich w Turynie. Wtedy właśnie nastąpiło bowiem swoiste odblokowanie się zawodnika, pochodzącego z Wodzisława Śląskiego. Na dystansie 15 km Sikora biegł jak natchniony i zaledwie raz pomylił się na strzelnicy. Gdyby nie pudło (o zaledwie pół centymetra!) w ostatniej serii, miałby złoto, ale i tak wpadając na metę za Michaelem Greisem nie krył łez wzruszenia. Sądząc po wynikach biegów testowych i wreszcie "normalnych" warunkach przygotowań (po zmianie władz PZBiath.) także w rozpoczynającym się właśnie sezonie będzie wiodącą postacią na międzynarodowych trasach. BARTK