INTERIA.PL: Odchodzi pan z Widzewa już teraz czy za pół roku? Tomasz Lisowski: - Szczerze powiedziawszy, to nie wiem. Na razie przygotowuję się do rundy rewanżowej z drużyną Widzewa. Ale z tego, co słyszałem, Korona będzie chciała sprowadzić mnie już teraz. Który wariant bardziej odpowiadałby panu? - Przejście do Korony już teraz byłoby ciekawym pomysłem, bo prędzej czy później tam trafię. Ale jak zostanę w Widzewie, to krzywda mi się nie stanie. Jestem w Łodzi już trzy i pół roku, związałem się z tym zespołem i chętnie pomogę w utrzymaniu. Miał pan również propozycje z innych klubów. Dlaczego więc Korona? - To dobra drużyna, która jest wysoko w tabeli. Wiem też, że w Kielcach mnie naprawdę chcieli. Władze klubu zrobiły wiele, aby mnie pozyskać. Zależało im na tym transferze. Korona to dla pana krok wprzód? - Wydaje mi się, że tak. Przede wszystkim mam jednak okazję, aby zmienić otoczenie. W Widzewie podoba mi się, ale spędziliśmy dwa lata w pierwszej lidze i ostatnio - po wyleczeniu kontuzji - nie grałem zbyt wiele. Przede wszystkim to chyba awans sportowy, bo Korona mierzy w tym sezonie w europejskie puchary. - Zespół do drugiego i trzeciego miejsca traci dwa punkty. To bardzo mało. Myślę, że w obecnej sytuacji Korona nie ma innego wyjścia, jak grać o podium. Rozmawiał pan z trenerem Marcinem Sasalem na temat swojej roli w nowej drużynie? - Tak, rozmawialiśmy. Trener chciał, abym przyszedł do Korony. Wierzy, że będę wzmocnieniem drużyny. Doradził mi transfer do zespołu, który w tym sezonie walczy o najwyższe cele. Podobnie ma być również w kolejnych latach. Rozmawiał Piotr Tomasik