Asseco Prokom w decydującym meczu finału pokonał PGE Turów Zgorzelec 76:71 i zdobył po raz ósmy z rzędu mistrzostwo Polski. "Szczęście też było przy nas. Bardzo dobrze zagraliśmy szczególnie w pierwszej kwarcie, a bardzo źle w ostatniej, kiedy prowadząc różnicą 16 punktów popełniliśmy za wiele strat i w ostatnich sekundach niepotrzebnie pozwoliliśmy rywalom wrócić do gry i doprowadziliśmy do wielkich emocji. W tym momencie musieliśmy sobie jednak radzić bez naszych najlepszych obrońców, Ronnie Burrela i Piotra Szczotki, którzy spadli za pięć przewinień. Kluczowy moment miał miejsce, kiedy w końcówce wszedł na boiska Ratko Varda. Bośniacki center bardzo pomógł nam zwłaszcza w ataku" - podkreślił Pacesas. "To był mecz walki, podobnie zresztą jak wszystkie spotkania finałowej serii. Turów od początku grał świetnie, ale my, przegrywając po pięciu potyczkach 2:3 pokazaliśmy charakter i obroniliśmy mistrzowski tytuł. Wysokie prowadzenie w ostatnim meczu trochę nas uśpiło, rywale niemalże odrobili straty, ale nie daliśmy odebrać sobie zwycięstwa" - ocenił rozgrywający Asseco Prokom Gdynia Krzysztof Szubarga. "Gratuluję koszykarzom Asseco Prokom oraz trenerom tego zespołu zdobycia mistrzostwa Polski. Dziękuję swoim zawodnikom za wielką walkę i całemu sztabowi trenerskiemu oraz wszystkim prezesom i działaczom. Wspólnymi siłami dotarliśmy do finału. W tym sezonie Turów Zgorzelec był świetną reklamą koszykówki - w play off rozegraliśmy przecież komplet 19 spotkań. Naprawdę jestem dumny, że mogłem być trenerem tego zespołu. Dodam jeszcze, że na pewno w przyszłym sezonie nie obejmę funkcji trenera reprezentacji Polski, bo nie byłem kandydatem na to stanowisko. Nikt z Polskiego Związku Koszykówki na ten temat ze mną nie rozmawiał" - stwierdził trener PGE Turów Zgorzelec Jacek Winnicki. "Dziękuję naszym kibicom, którzy zawsze w nas wierzyli, dodawali sił i towarzyszyli w dalekich wyjazdach. Przecież w półfinale i w finale w rywalizowaliśmy aż w Trójmieście. W finałowej serii brakowało nam z pewnością doświadczenia, ale pewne niedostatki nadrabialiśmy sercem. Na początku meczu byliśmy spięci, graliśmy bardzo słabo i pozwoliliśmy gospodarzom wypracować sobie wysoką przewagę. W końcówce o zwycięstwie rywali przesądziły dwie zbiórki. Przegraliśmy, teraz musimy się zebrać i żyć dalej" - powiedział zawodnik PGE Turów Zgorzelec Robert Tomaszek.