Elies zajmował ósme miejsce w wokółziemskich regatach samotników Vendee Globe, gdy w czwartek, podczas próby zwijania żagla na jachcie "Generali", przy ogromnej fali, złamał kość uda. Resztką sił wczołgał się do kabiny pod pokładem i wezwał pomoc. Wiadomość o uratowaniu Eliesa przekazał przez <a href="http://www.rmf.fm" target="_blank">radio</a> dyrekcji regat inny uczestnik Vendee Globe - Marc Guillemot, który kilkanaście godzin wcześniej dopłynął do "Generali", ale nie mógł ze względów bezpieczeństwa wejść na pokład. Przez dwa dni Elies przeżywał niemiłosierne katusze. Jego rzeczniczka prasowa, utrzymująca z nim kontakt telefoniczny, informowała, że żeglarz nie jest w stanie sięgnąć do apteczki po morfinę, aby uśmierzyć ból. Gdy australijscy marynarze rozpoczęli jego ewakuację - relacjonował Guillemot - w pobliżu pojawiły się... popiskujące radośnie <a class="textLink" href="https://top.pl/ciekawostki/news-10-zaskakujacych-faktow-o-delfinach-nie-sa-tak-mile-i-lagodn,nId,6822985" title="delfiny" target="_blank">delfiny</a>. "W momencie ewakuacji podpłynęły delfiny i zaczęły... świętować. Było ich kilkanaście. Nie wiem czy śniłem. To było jak magia" - opowiadał Guillemot. "Australijczycy wykonali wspaniałą robotę. Nie planowałem świętowania Bożego Narodzenia, ale oni zostawili mi karton z chlebem, owocami i butelką czerwonego wina. Nawet nie wiem, czy mam korkociąg" - dodał Guillemot. Vendee Globe to najtrudniejsze regaty we współczesnym żeglarstwie. 9 listopada z portu Les Sables d'Olonne w zachodniej Francji wystartowało 30 śmiałków na 60-stopowych jednokadłubowcach. Na półmetku regat prowadzi Francuz Michel Desjoyeaux. Do momentu wypadku Elies był na ósmej pozycji, a Guillemot - na siódmej.