- Mecze z Udinese to nie są świeże wspomnienia, ale pamiętam doskonale te potyczki. Wtedy było naprawdę blisko, aby wyeliminować Włochów - przyznaje "Muraś" (Legia przegrała 0:1 we Włoszech, a w Warszawie zremisowała 1:1 - przyp. red.). - Szczęścia brakło nam już w pierwszym meczu. Trener Smuda wybrał chyba nie najlepszą strategię. Uczulał nas, żeby przetrwać pierwsze 30 minut, tymczasem Udinese siadło na nas i dostaliśmy bramkę w 29 minucie - opowiada. Dziś uważa, że lepiej byłoby przyjąć inną taktykę na początek meczu. - Chcieliśmy utrzymywać się przy piłce, a trzeba było zagrywać długie piłki za ich obrońców. U nas grali wtedy szybcy napastnicy. Marcin Mięciel, Radosław Wróblewski, Bartosz Karwan. Może byśmy coś stworzyli z przodu - zastanawia się były reprezentant Polski. W drugim meczu Legia z Murawskim w składzie zaczęła pomyślnie. W 12 minucie do siatki Turciego trafił Sylwester Czereszewski, lecz jeszcze przed przerwą padło wyrównanie dla gości z Udine. - Zaczęliśmy dobrze, ale przez niefrasobliwość znów musieliśmy gonić wynik. Włosi jednak słyną z tego, że świetnie się bronią i ta bramka zaważyła na ich awansie - mówi Murawski. W czwartkowy wieczór nie będzie miał wątpliwości jakie zajęcie wybrać. Zasiądzie wygodnie przed telewizorem i włączy transmisję ze stadionu przy ulicy Bułgarskiej - Będę oglądał mecz, bo po pierwsze polska drużyna dawno nie zaszła tak daleko w fazie pucharowej, a po drugie Udinese to dobra drużyna. Nie tak jak dziesięć lat temu, gdy biła się o czołowe lokaty, ale przecież awansowała z Serie A do pucharów, a to o czymś świadczy - zauważa. Mimo, że polska drużyna nigdy nie wyeliminowała pechowego Udinese, Murawski pozostaje optymistą. Wierzy, że Lech jest w stanie wyeliminować Włochów. Musi tylko pamiętać o kilku istotnych rzeczach. - Piłka to tylko mecz jedenastu na jedenastu. Lech może to wygrać, tylko nie może się przerazić na początku. Piłkarze "Kolejorza" powinni spróbować podejść wysoko pressingiem, pokazać, że są u siebie. Jak już strzelą, to dobrze byłoby wciągnąć rywali na własną połowę i skontrować. Jednak najważniejsze, żeby nie stracić u siebie gola. Lepiej zremisować u siebie 0:0, niż 2:2. Wtedy po bezbramkowym remisie u siebie na wyjeździe wystarczy skromne 1:1 - doradza doświadczony piłkarz, dla którego niewiadomą jest tylko dyspozycja piłkarzy "Kolejorza". - Włosi są w rytmie meczowym, a Lech zagra bez żadnego przetarcia. To spotkanie pokaże w jakiej formie są piłkarze "Kolejorza". Franciszek Smuda miał ciężkie zadanie i zobaczymy, czy trafi z formą, ale mam nadzieję, że "Franzowi" uda się to dobrze poukładać - dodaje na koniec Maciej Murawski.