Nieprzypadkowo do tego plakatu wykorzystano akurat wizerunek Boguskiego. Pomocnik Wisły Kraków jest prawdziwym teatromanem. Ostatnio, wraz z całą drużyną wybrał się na spektakl "Seks nocy letniej" do Teatru Bagatela. Zawodnik Wisły jest jednak w tym teatrze częstym gościem. Fani Wisły mają nadzieję, że pomoże mu to wraz z kolegami stworzyć prawdziwe widowisko w meczu z Legią, zamieniając stadion przy ul. Reymonta w "Teatr Marzeń". Który raz w tym roku byłeś w teatrze? - Chyba czwarty, nie pamiętam dokładnie. Najczęściej chodzę właśnie do Teatru Bagatela, bo tam są raczej lekkie sztuki, komedie. Na jakieś egzystencjalne to mnie nie ciągnie. Wolę takie, na których można się rozerwać, dużo pośmiać, zrelaksować. To ostatnie przedstawienie mi się podobało, było trochę humoru, trochę miłosnych wątków. Jeśli chodzi o ten plakat, to domyśliłem się, dlaczego akurat na mnie padło (śmiech). Plakat jest fajny, rzeczywiście może skusić ludzi do obejrzenia meczu z Legią. W mediach już od dawna przedstawia się Ciebie jako piłkarza nietuzinkowego. Najczęściej jednak łączy się to z wizerunkiem Boguskiego jako takiego 'grzecznego chłopca'. "Gazeta Wyborcza" kiedyś zażartowała, że jak z Tomkiem Jiraskiem siedzicie razem w pokoju, to tylko przelatującą muchę słychać. Nie przeszkadza Ci ta łatka piłkarza ugrzecznionego, co to się w ogóle nie odzywa? - Gdyby dziennikarze byli u nas w pokoju na zgrupowaniach, to by się zdziwili, jakby zobaczyli co się tam czasami wyrabia. Nie jest tak, że z Tomkiem siedzimy i jest 'milczenie owiec'. Są oczywiście momenty, gdy ja czytam książkę, a Tomek rozwiązuje krzyżówki, ale bez przesady. Pokutuje taka obiegowa opinia, że jak piłkarz jest 'za grzeczny', to potem przekłada się to negatywnie na jego postawę na boisku. Tymczasem na początku rundy trener Maciej Skorża powiedział, że z radością widzi, jak młodsi zawodnicy w Wiśle, w tym Rafał Boguski, zaczynają przejmować od starszych graczy odpowiedzialność za drużynę, przejmują rolę liderów. - Wszyscy muszą po trochu brać odpowiedzialność za drużynę. Nie można, wychodząc na boisko, myśleć, że są jeszcze starsi zawodnicy i to oni pociągną ten wózek, a my będziemy tylko jakimiś dodatkami. Każdy bierze część tego ciężaru na swoje barki. Można więc powiedzieć, że masz tyle woli walki i determinacji na boisku, co np. Radek Sobolewski ? - Na pewno nie, bo 'Sobol' jest jeden w takiej Wiśle. On ma temperament wojownika, na boisku widać, że walczy za dwóch. Każdy zawodnik ma inny temperament. Choć jednocześnie każdy z nas walczy o zwycięstwo, co było widać na przykład w meczu z Górnikiem Zabrze. Straciliśmy szybko bramkę, ale się nie załamaliśmy. Przy pomocy Radka czy 'Baszcza', którzy trochę pokrzyczeli i nas zmobilizowali, wszyscy wzięli się do roboty i zaczęliśmy odrabiać straty. 'Rafał Boguski - lider drużyny'- wyobrażasz sobie siebie w takiej roli? W reprezentacji Polski zdarzyło Ci się nawet występować w meczu towarzyskim w roli kapitana. - W ogóle nie ciągnie mnie do tego, by być takim liderem zespołu, który musi krzyczeć na kolegów. Nie mam w sobie czegoś takiego, żeby krzyknąć na chłopaków, czy podpowiadać im, co mają robić. Nie, po prostu wolę na boisku pokazać, na co mnie stać, niż kogoś mobilizować w szatni. Inni mają większe predyspozycje do tego. Tak, jak w towarzyskim meczu reprezentacji Polski z Irlandią? Było wówczas widać, że jesteś w stanie pociągnąć grę całej drużyny, być na boisku motorem napędowym zespołu. - To jest dowód na to, co powiedziałem wcześniej, że może dużo nie mówię, nie krzyczę, ale staram się na boisku pokazać na co mnie stać. Kadra Cię zmieniła. Trener Skorża mówi, że psychicznie po kadrze jesteś zupełnie innym zawodnikiem. - Na pewno po zgrupowaniach reprezentacji inaczej czuję się psychicznie, mentalnie. Jest tam bardzo fajna, luźna atmosfera. To jest tak, że każde powołanie do kadry wyzwala większą motywację do treningów. Dla mnie to wielki zaszczyt, że mogę jechać na zgrupowanie reprezentacji. Fizycznie może te treningi są ciężkie, ale wszystko rekompensuje mi to uczucie psychiczne, taka euforia. Skoro tak bardzo czujesz się odmieniony po zgrupowaniach kadry, to może oznacza, że potrzeba Ci jakiegoś nowego wyzwania, nowego bodźca? Paweł Brożek długo czekał z decyzją o ewentualnym wyjeździe z Polski, bo chciał jak najwięcej się jeszcze w polskiej lidze nauczyć. Ty masz zgoła inne zdanie na ten temat. - Cały czas to podtrzymuję, jeżeli byłaby jakaś konkretna propozycja, która by zadowalała i mnie i klub, to po to się gra w piłkę, żeby cały czas stawiać sobie nowe wyzwania. Żeby móc iść coraz wyżej i mierzyć się z coraz to silniejszymi. Czujesz, że brakuje Ci już w Wiśle tych nowych wyzwań czy jeszcze jeden sezon pograłbyś o mistrzostwo Polski? - Tu w Wiśle zawsze są wyzwania do podjęcia. Jeśli kończy się jeden sezon, to już myśli się o tym, by odnosić kolejne sukcesy. Tu wyzwaniem jest nawet granie w podstawowym składzie. Wisła jest klubem, w którym wciąż jest obecna wielka presja i ciśnienie. Nie oszukujmy się - Manuelem Arboledą to Ty nie jesteś, jeśli chodzi o budowę fizyczną. Pytanie wiec - jaka liga byłaby dla zawodnika o Twoim profilu odpowiednia? - Jestem zdania, że operuje się często stereotypami. Na przykład jeśli chodzi o ligę angielską. Przecież w Premier League nie występują sami dobrze zbudowani zawodnicy, którzy tylko kopią piłkę do przodu, a potem o nią walczą. Jest więcej takich przypadków, jak Luki Modrica. Futbol na Wyspach się zmienia. Z kolei hiszpańska liga na pewno nie byłaby dla mnie dobra, bo tam już technika jest na najwyższym poziomie i ciężko byłoby rywalizować tam Polakom. Tylko Ebi Smolarek w ostatnich latach grał w lidze hiszpańskiej. To jednak chyba za wysokie progi dla polskich zawodników. Nie zastanawiałem się, jaka liga byłaby dla mnie idealna. Nie rozmawiałem też o tym z żadnym z trenerów reprezentacji, wydaje mi się, że to ja sam powinienem czuć, czy jestem gotowy do wyjazdu za granicę. W mediach pojawiły się ostatnio pogłoski, że sprowadzeniem Ciebie byłby zainteresowany Lech Poznań. Wyobrażasz sobie w ogóle, że mógłbyś obecnie przejść do jakiegoś innego polskiego klubu, czy interesuje Cię już tylko Zachód? - Jeśli dalej bym się tak rozwijał, to bardziej bym był skłonny, żeby wyjechać za granicę. Wyzwania i tak w polskich klubach są podobne. Bardzo dobrze się czuję w Krakowie. Wisła walczy o najwyższe cele w każdym sezonie. To byłoby ryzykowane, by teraz przechodzić do Poznania. Na pewno jednak nie powiem, że "nigdy nie przejdę do innego polskiego klubu", bo nie wiadomo, jak mogą się potoczyć moje losy. Być może za jakiś czas będą takie rozmowy. Na razie koncentruje się na obecnym sezonie.