"Nadal możliwe jest, że Giro d'Italia będzie moim jedynym trzytygodniowym startem. Co do występu we Francji nadal mam wątpliwości. Wszyscy wiedzą, że to byłby dla mnie najważniejszy występ. Niestety, mam problemy z organizatorami, dziennikarzami oraz kibicami. Ich postawa mogłaby zakłócić moją misję - skupienie uwagi świata na walce z rakiem" - wyjaśnił kolarz w wywiadzie dla "La Gazzetta dello Sport". 37-letni Armstrong zakończył karierę w 2005 roku - po siódmym triumfie w TdF. Przez wielu działaczy i dziennikarzy podejrzewany był o stosowanie niedozwolonych środków. Nigdy jednak nie udowodniono mu brania dopingu. "Mam nadzieję, że uda się znaleźć jakieś dyplomatyczne i pokojowe rozwiązanie. Przed ogłoszeniem mojego powrotu próbowałem skontaktować się z organizatorami Touru, ale nie dostałem odpowiedzi. Czy to możliwe, że mnie nie zaproszą? Myślę, że tak, ale byłby to samobój" - dodał Armstrong. Amerykanin będzie jeździł w grupie Astana. Pierwszy raz kibice zobaczą go w styczniu na trasie Tour Down Under w Australii. UCI zrobiła dla niego wyjątek, choć nie spełnił wymogu antydopingowego. Kolarze, którzy wracają na trasy po dłuższej przerwie muszą być przez co najmniej sześć miesięcy pod nadzorem programu antydopingowego.