Były szkoleniowiec Adama Małysza, a obecnie dyrektor sportowy i sekretarz Polskiego Związku Narciarskiego podsumował występy "biało-czerwonych" skoczków i biegaczy w tym sezonie oraz wyraził swoją opinię na temat nieporozumień wokół reprezentacji. Apoloniusz Tajner stanowczo także zaprzeczył sugestiom, że PZN nie pokrywał kosztów związanych z organizacją przygotowań skoczków do występów w Pucharze Świata. Zapraszamy do lektury! Jak sam Małysz mówił, przed sezonem jego najważniejszymi celami były Turniej Czterech Skoczni, PŚ w Zakopanem i MŚ w Oberstdorfie. Tylko jedna z tych imprez była udana. Jak Pan myśli dlaczego? Było widać, że w tym sezonie Adam nie uzyskał stabilizacji sportowej. Były takie "wyskoki", czyli zaskakujące wyniki, jak zwycięstwo w Harrachovie, gdzie Adam wygrał. Naprawdę nie było żadnych przesłanek, żeby go umieścić w gronie tych co mogą wygrać, nawet pojedyncze skoki na to nie wskazywały, a tu Adam wygrał. Takie bardziej stabilne jego zwycięstwo odniósł w Zakopanem, gdzie z tą formą sportową było coraz lepiej. To był bardzo ważny start dla nas, równie ważny co Turniej Czterech Skoczni czy MŚ, bowiem skakał przed polską publicznością. Na MŚ w Oberstdorfie, mimo, że nie był w najwyższej formie, to jednak uważam, że w tej formie mógł zdobyć medal. Przeszkodziły nierówne skoki, czyli był bardzo wysoki szczyt formy, a później spadek. Dlaczego tak się stało, trudno mi powiedzieć. Będziemy to analizować. Czy cztery zwycięstwa w tym sezonie to maksimum, czy też Adam stać było na więcej? Przy tej niestabilnej formie, cztery zwycięstwa to jest naprawdę dobre osiągnięcie. Jest przecież trzecim zawodnikiem, pod względem pierwszych miejsc w tym sezonie. Czy Pana zdaniem Adam popełniał błędy? Jeżeli tak, to jakie? Adam prezentował się dobrze. O błędach za wcześnie tutaj mówić. Musimy zapoznać się z opiniami trenerów i będziemy mogli wtedy powiedzieć więcej. Heinz Kuttin miał podnieść poziom pozostałych naszych reprezentantów. Tymczasem oprócz Małysza jedynie Mateja przez krótką chwilę kwalifikował się do najlepszej "30". Niech Pan nam powie szczerze, czy "z tej mąki będzie jeszcze chleb"? Mateja wymaga indywidualnego przygotowania, to jest zawodnik, który już wiele lat trenuje, którego parametry fizyczne trudno jest poprawić jakimś systematycznym czy systemowym treningiem. Tego zawodnika można prowadzić nieco inaczej, tzn. bardziej akcyjnie wykorzystywać jego umiejętności. Na pewno można z niego jeszcze skorzystać. On może się naprawdę w bardzo nieoczekiwany sposób przydać. Na pewno nie wymaga takiego prowadzenia jak zawodnicy młodsi, którzy ten trening mają jeszcze przed sobą. Także te możliwości ma otwarte. Jaki ma Pan pomysł, aby kariery Kamila Stocha, czy Klimka Murańki rozwijały się w prawidłowy sposób? Czy Kamil Stoch ma szansę powtórzyć sukces Mateusza Rutkowskiego i wywalczyć mistrzostwo świata juniorów? Mistrzostwo Świata juniorów naprawdę trudno zdobyć, bowiem rywalizują o nie zawodnicy, którzy liczą się w Pucharze Świata, Pucharze Kontynentalnym. Konkursy odbywają się na mniejszych skoczniach o parametrach HS 105 i jest równie trudno co w PŚ czy PK. Rywalizuje się w swojej grupie wiekowej, ale myślę, że Kamil ma szansę na medal, choć nie jest to nic pewnego. Sezon olimpijski przed nami, a wokół Adama Małysza i PZN powstało, delikatnie ujmując, zamieszanie... Jeżeli to zamieszanie się nie skończy, to na pewno będzie miało negatywny wpływ na przygotowania do igrzysk olimpijskich. Jest teraz czas na różne takie porządki, bo przecież jest wiosna, a zawodnicy mają wolne do końca kwietnia. Mamy więc półtorej miesiąca na załatwienie tych spraw, ale jeżeli to zamieszanie będzie trwać, to na pewno odbije się negatywnie na przygotowaniach do igrzysk. Nie mam pojęcia jak się ta sytuacja rozstrzygnie. Może się zdarzyć, że my już nie będziemy rozmawiać tylko kancelarie prawnicze będą wyjaśniać jakieś niuanse, przeglądać umowy i sprawdzać na czym polega ten konflikt interesów. Na konferencji prasowej Adam Małysz powiedział wprost, że chce dalej pracować z Edim Federerem i Heinzem Kuttinem i z nimi przygotować się do igrzysk w Turynie. Czy sugerowane przez prezesa PZN zmiany są rzeczywiście konieczne? A jeśli tak, to jaką Pan ma alternatywę? Zupełnie nie wypowiadam się na ten temat. Zakończył się dopiero sezon, a rozpoczyna się okres rozliczeń sportowych. To dotyczy wszystkich grup szkoleniowych, natomiast to co się dzieje teraz, to wykracza poza te wszystkie sprawy sportowe i dzieje się na innej płaszczyźnie. Małysz wspomniał także, że Kuttin z własnej kieszeni pokrywał koszty organizacyjne. Czy takie rzeczy powinny być na głowie trenera? Jak to wyglądało za pańskiej kadencji? To akurat jest nieprawda, po prostu nieprawda. Może Adam nie wie o tym. Zdarzały się takie sytuacje, że gdzieś na lotnisku elektroniczna karta kredytowa, którą ma trener Kruczek, odmówiła posłuszeństwa lub skończyła się jej akurat ważność, a trzeba było zapłacić jakiś nadbagaż. Ja byłem wielokrotnie w takiej sytuacji, więc wyciągałem swoją kartę i płaciłem. Tak samo w przypadku zakupu tych nieszczęsnych materiałów. Heinz Kuttin zakupywał je w Szwajcarii, czyli w kraju poza Unią Europejską, ponieważ wcześniej nie uzgodnił tego ze związkiem w jaki sposób będzie to realizować, doszło do niedobrego przebiegu dokumentów, ich wystawiania i w związku z tym minęło trochę czasu zanim te pieniądze zostały mu zwrócone, a właściwie nie zwrócone tylko zapłacone, bowiem on pobierał te materiały nie płacąc za nie! Natomiast Edi Federer nigdy nie musiał za nic płacić, ponieważ wszystkie koszty związane ze szkoleniem grup szkoleniowych, czyli naszych wszystkich trzech grup, już nie mówię o tej, w której jest Adam Małysz, łącznie z płacami trenerskimi, opłacaniem naukowców, sprzętu czyli po prostu wszystkiego co trzeba zrobić, żeby zabezpieczyć to szkolenie leżało i leży po stronie Polskiego Związku Narciarskiego. Mówię to z całą odpowiedzialnością jako sekretarz i dyrektor sportowy PZN. Jeśli ktoś mówi inaczej, to albo nic nie wie, albo jest wprowadzony w błąd i mówi nieprawdę. Czy PZN ma jakiś plan przygotowań na sezon olimpijski? Obiecywał Pan, że poprawi się sytuacja sprzętowa biegaczy. Czy już zapadły jakieś konkretne ustalenia w tym kierunku? Szkoda byłoby zaniedbać możliwości rozwoju, zwłaszcza rewelacyjnej w tym sezonie Justyny Kowalczyk... Tutaj nie ma mowy o żadnych zaniedbaniach. Ta grupa trzyosobowa (dwóch zawodników i jedna zawodniczka) naprawdę dobrze pracuje. Na MŚ juniorów 13. miejsce zajęła Sylwia Jaśkowiec, o której mówi się, że dołączy niebawem do tej grupy. Ja sobie doskonale zdaję sprawę jakie są potrzeby biegaczy, szkoleniowców i my wyjdziemy im naprzeciw. Musi jednak minąć trochę czasu zanim dotrą do nas sprawozdania, wszystkie wnioski odnośnie prowadzenia tej grupy przez najbliższy olimpijski rok. My jednak mamy już jasną sytuację, co trzeba zrobić, aby zapewnić im jak najlepsze przygotowanie do tych występów. Zresztą oni nie skarżyli się na nic. Czy widzi Pan w Justynie Kowalczyk szanse na medal w Turynie? Jeżeli na MŚ zajmuje 4. miejsce to szansa na pewno jest. Przy dobrej pracy, przy dobrym trafieniu z formą zawodników, bo trzeba powiedzieć, że Krężelok i Kreczmer dobrze trafili z formą sportową. Trzech zawodników i dobrze trafione wszystko, to znaczy, że trener Wierietelny ma wszystko poukładane, ma koncepcję, umie przygotować do najważniejszych zawodników i można po cichu, ale podkreślam po cichu liczyć, że szansę Justyna ma. Czy to prawda, że Adam Małysz będzie miał indywidualnego trenera, czyli Heinza Kuttina, natomiast pozostałą grupę skoczków będzie prowadził Stefan Horngacher? Zbyt wcześnie by o tym teraz mówić, najpierw musimy przeanalizować całą sytuację. Moją rolą będzie jak najlepiej rozeznać się w tym temacie, złożyć opinie i przesłać wnioski do prezydium i zarządu PZN. Zapewniam, że moje opinie i wnioski będą takie, aby zabezpieczały dalszy rozwój skoków narciarskich w Polsce. Opracował: Rafał Dybiński <A href="http://sport.interia.pl/czat?cid=1352">Zobacz również relację z czata z Apoloniuszem Tajnerem</a>