Przed meczem z Finlandią twierdzi, że dobra gra skrzydłami będzie receptą na sukces. Polska zremisowała z Portugalią 2:2. Pan przed meczem przekonywał, że tego meczu na pewno nie przegramy. - Mocno w to wierzyłem i cieszę się, że miałem rację. Szacunek dla chłopaków! Świetna dyspozycja taktyczna w pierwszej połowie. Szczególnie urzekł mnie Ebi Smolarek, który często wracał się do tyłu, wspomagał kolegów z obrony i odbierał piłkę rywalom. Druga połowa nieco słabsza, co potwierdzali sami zawodnicy. Na szczęście mieliśmy Krzynówka. Wszyscy znamy jego znakomite uderzenia z dystansu. Portugalczycy chyba wątpili w jego umiejętności, bo zostawili mu dużo miejsca na strzał. W 73. minucie, gdy Cristiano Ronaldo zdobył bramkę na 2:1 większość straciła wiarę w sukces Polaków. - Choć wierzyłem w dobry wynik, to ja również miałem chwilę zwątpienia. Takie niespodzianki jednak wszyscy lubimy. Krzynówek dla większości jest bohaterem spotkania, a dla mnie bohaterem jest cały zespół - nawet ci zawodnicy, którzy siedzieli na ławce rezerwowych. Wszyscy pracują na sukces drużyny. Ale docenić muszę szczególnie stoperów. Jop grał bardzo pewnie, umiał wyprowadzić piłkę, nie wybijał jej na oślep. Żewłakow popełnił spory błąd, do czego się sam przyznał, ale mimo to oceniam jego występ bardzo dobrze. Problemy kadrowe nie omijają reprezentacji. Ze składu na środowy mecz z Finlandią wypadają nam Grzegorz Bronowicki i Marcin Wasilewski. - Leo uwielbia problemy. Nieraz udowodnił, że potrafi sobie z nimi poradzić i teraz z pewnością będzie podobnie. Wasilewskiego zastąpi Golański, to raczej pewnik. Co do lewej strony obrony, sugerowałbym selekcjonerowi przesunąć tam Żewłakowa, a do Jopa dokoptować Arka Głowackiego. Można też cofnąć do tyłu Dudkę lub Lewandowskiego, ale moim zdaniem współpracują oni w pomocy znakomicie. Nie zmieniałbym tego układu. To defensywni pomocnicy, ale obaj potrafią wrzucić fajną piłkę w pole karne. A jak pokazał ostatni mecz, również strzelać do bramki rywali. Ostatni mecz z Finlandią zakończył się porażką 1:3. Wszyscy wspominamy ten mecz źle, ale Pan chyba szczególnie. - To było moje ostatnie spotkanie w reprezentacji. Po meczu poszedłem do Beenhakkera na rozmowę i powiedziałem wprost, że z taką formą nie zasługuję na grę w reprezentacji. Już wtedy czułem się nie najlepiej, bóle się nasilały. Trzy miesiące później postanowiłem zakończyć karierę. W tamtym spotkaniu wszyscy zagraliśmy słabo, ale uważam, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Leo szukał ludzi i dzisiaj widać, że jego selekcja okazała się skuteczna. By poukładać klocki, potrzebował jednak trochę czasu. To doskonały trener, do którego mam ogromny szacunek. Holender potrafi pochwalić, ale również opieprzyć. Oczywiście wtedy, gdy sytuacja tego wymaga. Czy w Helsinkach trzeba powtórzyć scenariusz gry z Lizbony? - Bez przesady - Finlandia to nie ta półka, co Portugalia. Oglądałem ostatni mecz Finów z Serbią. Potrafią oni grać bardzo konsekwentnie taktycznie w defensywie, dlatego na trudnym terenie udało im się zremisować. Co prawda, Serbowie stwarzali sobie sytuacje, ale raczej po indywidualnych błędach obrońców. Finowie zacieśniają środek boiska, grając tam trzema zawodnikami. Swojej szansy musimy więc szukać w atakach skrzydłami i tu mocno liczę na Kubę Błaszczykowskiego i Smolarka. Jedno jest pewne - tego meczu nie możemy przegrać. I nie przegramy. Tomasz Porębski