INTERIA.PL . No i mamy kolejną wielką sensację - z turniejem pożegnali się mistrzowie świata Włosi... Antoni Szymanowski: - I bardzo dobrze. Jestem zadowolony, że nie będę musiał oglądać ich już na tych mistrzostwach. Dlaczego? - Bo to arogancki zespół. Grają brutalnie, zgrywają ofiary, prowokują, atakują łokciami. Taki futbol mi się nie podoba. A poza tym byli słabi. Nie potwierdziły się opinie Zbigniewa Bońka, który mówił, że z każdym meczem będę grali coraz lepiej. Oni grali coraz gorzej. A Słowacja? - Cieszę się, że awansowali, choć pewnie już wiele nie zwojują. W meczu z Włochami dużo biegali i to wystarczyło, aby odnieść zwycięstwo. Słowacy odegrali taką samą rolę, jak nasza reprezentacja w 1974 roku z panem w składzie, gdy też wyeliminowaliście Włochów wygrywając 2-1. - Oni wtedy byli wicemistrzami świata. Po raz kolejny potwierdziło się, że w futbolu nie liczą się tytuły, ale aktualna forma. A jak ocenia pan turniej po dotychczas rozegranych meczach? - Podobają mi się takie zespoły jak: Argentyna, Urugwaj, Paragwaj. Generalnie zespoły z Ameryki Południowej grają na "tak". Zawiodły drużyny z Afryki. Niby mają w swoich składach wielkie nazwiska, ale z mentalnością coś jest nie tak, jak być powinno. No i kompletna degrengolada Francji. Nie byłem w środku tego zespołu, ale nie rozumiem zupełnie ich zachowania. Trenera trzeba szanować. Są różne inne sposoby, aby wywierać jakieś naciski, a nie organizować strajk. Francuscy piłkarze udowodnili, że nie są do końca profesjonalistami. Ich zadaniem była gra w piłkę, a nie zabawa w politykę. Czy podoba się panu sędziowanie na tym turnieju? - Coraz mniej. W pierwszej rundzie było dobrze, a teraz przytrafia się coraz więcej "klopsików". Dobrze, że Amerykanie zdobyli tego gola w ostatniej minucie i awansowali, bo wcześniej sędziowie ich mocno krzywdzili. Sprawiedliwości stało się zadość. Wiem, że gra jest coraz szybsza, ale trzeba zwrócić uwagę na walkę w powietrzu, na uderzanie łokciami. Powinno się karać piłkarzy za brutalne zagrania nawet, jeśli sędzia nie zauważył tego podczas gry. Jest tyle kamer, praktycznie wszystko da się wychwycić. Choć jednak nie do końca,, bo żadna z powtórek nie przekonała mnie do tego czy arbiter powinien uznać czy też nie gola dla Włochów, po strzale Fabio Quagliarella i wybiciu piłki przez Martin Szkrtela.