"Jak każdy popełniam błędy. Jak każdy mam również prawo napić się piwa, jeśli mam na to o ochotę. I chcę być rozliczany z tego, co robię na boisku, a nie poza nim. Nigdy nie zdarzyło się, bym pił alkohol przed meczem. Ale po? Owszem. Od lat w kadrze po meczu piło się dwa czy trzy piwa. I nikt nie podnosił lamentu" - tłumaczył Dudka. Piłkarz francuskiego Auxerre stwierdził, że po aferze lwowskiej nie miał poczucia winy. "Po prostu wiedziałem, że popełniłem błąd, że przegiąłem i teraz mi nie odpuszczą. Przyjąłem to do wiadomości. Ale najbardziej byłem zły na to, że cała sprawa wyszła na jawa. Naprawdę mnie to wkurzyło. Zrozumiałem też, że ktoś chce, by wokół reprezentacji działo się źle. Oczywiście, gdybyśmy tego nie zrobili, nie byłoby sprawy. I na to jestem zły - daliśmy pewnym ludziom pretekst" - wyznał reprezentant Polski. Kogo miał na myśli Dudka? "Przecież wiemy, o kim mowa. Wiemy, co działo się na meczu ze Słowenią we Wrocławiu. Nie byłem tam, ale koledzy mówili, że - delikatnie mówiąc - niektórym było to na rękę. W spotkaniu z San Marino kibice jechali z nami już bez trzymanki. Padały zarzuty, że jesteśmy piłkarzyki bez ambicji. W Bratysławie los okazał się mściwy dla mnie i Artura. Niektórzy znów mieli chwile radości. W meczu ze Słowacją Artur zawalił przy jednym golu, ja przy drugim i już dorobiono do tego całą ideologię. Banici ze Lwowa! To przez nich przegraliśmy! A co to ma wspólnego z błędami na boisku? Moim zdaniem nic" - podkreślił Dudka.