"Nie spodziewaliśmy się, że po przegranej przed czasem (nokaut w dziesiątej rundzie - przyp. red) otrzymamy tak interesujące propozycje. Analizujemy je, rozważamy za i przeciw, zastanawiamy się, którą wybrać. Ale szczegółów nie mogę zdradzić, dopóki na którąś się nie zdecydujemy" - przyznał Zbarski od początku, czyli od drugiej połowy lat 90., prowadzący zawodową karierę Sosnowskiego. Pod koniec maja Sosnowski uległ w Gelsenkirchen faworyzowanemu Kliczce, ale zebrał sporo pochlebnych opinii. "Albert pokazał brak kunktatorstwa, walczył odważnie, przecież od szóstej rundy mógł nastawiać się tylko na przetrwanie, lecz tego nie zrobił. Nie stchórzył między linami" - dodał agent. Zdaniem Zbarskiego, już się okazało, że przegrana z tak rozpoznawalnym zawodnikiem, jakim jest Witalij Kliczko, już pomogła polskiemu "Smokowi". "Sądziliśmy, że potrzebna będzie walka na podniesienie się czy odbudowanie, a tymczasem propozycje, które dostaliśmy, są bardzo dobre. Widać, że pozycja Alberta wzrosła". 31-letni Sosnowski, były mistrz Europy, prawdopodobnie na jesieni stoczy kolejny pojedynek, o którym będzie głośno. "W obecnej formie, i mówię to bez żadnego naciągania faktów, byłby zagrożeniem na przykład dla Amerykanina Chrisa Arreoli czy Rosjanina Aleksandra Powietkina, a walka z Włochem Francesco Pianetą, z którym rok temu zremisował, toczyłaby się do jednej bramki" - przewiduje Zbarski. Na zawodowych ringach pięściarz z Warszawy odniósł 45 zwycięstw, trzy konfrontacje przegrał, a jedną zremisował. Kolejny bój będzie jego jubileuszowym, 50. w karierze. Przed potyczką z Kliczką, Sosnowski miał boksować w obronie pasa ME z Brytyjczykiem Audleyem Harrisonem. Teraz ten tytuł należy właśnie do 39-letniego Harrisona (rówieśnik Witalija Kliczki), mistrza olimpijskiego z Sydney (w kategorii superciężkiej), którego współpromotorem został niedawno... Zbarski.