"Koniec tego. Jestem już zmęczony tym całym zamieszaniem wokół mnie i ciągłymi wyjazdami. Nie mogę się już doczekać powrotu do treningowego reżimu. Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo stresujące" - powiedział rekordzista świata na 100 (9,69) i 200 m (19,30). W ostatnich dniach dwukrotny wicemistrz świata z Osaki (200, 4x100) spędzał czas w... szkołach. "Jeździłem po całej Jamajce i rozdawałem sprzęt sportowy i autografy. To ważne, by promować lekką atletykę wśród dzieci, dlatego opowiadałem im, jak to jest być sprinterem" - wyznał Bolt, który jednak marzy o tym, by wreszcie znaleźć czas dla siebie. "Gdy trenuję jestem zmuszony do tego, by siedzieć w domu i skupiać się na codziennych obowiązkach. Teraz wiem, jakie to może być przyjemne. Mam już dosyć ciągłych wyjazdów i przelotów" - oznajmił urodzony w Trelawny zawodnik. Bolt po igrzyskach na Jamajkę wrócił 8 września. Od tego czasu opuszczał ją trzykrotnie. Najpierw poleciał na krótkie wakacje na inną z wysp Morza Karaibskiego, dwie pozostałe wyprawy miał do Stanów Zjednoczonych na akcje promocyjne w telewizji i wszelkiego rodzaju wywiady. "Czeka mnie jeszcze jeden wyjazd. Pod koniec listopada wybieram się do Monte Carlo na coroczną galę IAAF. Mam nadzieję, że potem będę mógł się już w pełni poświęcić sportowym zajęciom. Potrzebuję czasu dla siebie i jestem przekonany o tym, że jak wrócę znowu do treningów wszystko się uspokoi" - przyznał. Najważniejszą imprezą lekkoatletyczną przyszłego roku są sierpniowe mistrzostwa świata w Berlinie. "Wiem, że mogę jeszcze poprawić swoje wyniki. W Pekinie nie pokazałem szczytu swoich możliwości. Może w stolicy Niemiec wszyscy zobaczą na co mnie stać?" - zastanawiał się najszybszy sprinter na świecie.