Polscy siatkarze twierdzą, że "wyczyścili umysły" po porażkach z Czarnogórą i Estonią w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw Europy. - Wymazujemy z pamięci te mecze. Nie wracajmy do tego - zaklina Sebastian Świderski. Doświadczenie uczy jednak, że takie zapewnienia niekoniecznie muszą być prawdziwe. Tak czy inaczej siatkarze twierdzą, że do kwestii eliminacji do mistrzostw Europy powrócą myślami dopiero przy barażach. - Teraz przed nami najważniejszy turniej w ostatnim czasie. Dla mnie najważniejszy ze wszystkich - twierdzi Świderski - Wszystko inne traci znaczenie. Zacznie się prawdziwa wojna! Warto przypomnieć, że jeśli siatkarze przegrają turniej w Espinho, to kolejnej okazji do walki o igrzyska w Pekinie już nie dostaną. To ich ostatnia szansa. A dla wielu zawodników tej reprezentacji - w ogóle ostatnia możliwość w karierze, by zagrać na olimpiadzie. Jeszcze pół roku temu Świderski żalił się w mediach, że przeciążenie organizmu sprawia, iż traci przyjemność z gry w siatkówkę. Teraz z jego słów bije optymizm, ale - jak się okazuje - niekoniecznie autentyczny. - Tamten wywiad nauczył mnie, że nie można być do końca szczerym. Bo można zostać źle odebranym, mówiąc prawdę - stwierdził. Teraz skrzydłowy przyznaje, że czasem zdarza mu się mówić po prostu to, co wszyscy usłyszeć. Zapewnia jednak, że akurat w awans olimpijski naprawdę wierzy i jego deklaracje są autentyczne. Przed poprzednimi igrzyskami w Atenach, "Świder" składał podobne deklaracje i ... słowa dotrzymał. Między innymi dzięki jego dobrej zmianie , Polska wygrała z Portugalią i pojechała na olimpiadę. Świderski wspomina , że cztery lata temu spotykały polskich siatkarzy różne przykrości ze strony gospodarzy. - Prowadzili wojnę psychologiczną. Były kłopoty z jedzeniem, autokarów nie podstawiano o czasie, a na koniec wyłączono klimatyzację w hali. Teraz siatkarz ma nadzieję, że Portugalczycy wyciągnęli wnioski z przyszłości i zrezygnują z takiej "brudnej gry".