- Nie traktuję tego meczu szczególnie wyjątkowo, bowiem wiele razy rywalizowaliśmy ze sobą w lidze niemieckiej. Oczywiście, zdecydowanie częściej, jako reprezentanci kraju, występowaliśmy po jednej stronie siatki. W ojczyźnie graliśmy razem jednak tylko przez rok, na początku lat 90. w Zielonej Górze powiedział 37-letni Krzeszewski, który od kilku sezonów jest selekcjonerem reprezentacji Polski i jednocześnie trenerem klubu Condohotels Morliny Ostróda. W 3. kolejce superligi zespół z Warmii i Mazur podejmie ZKS Drzonków, zajmujący trzecie miejsce ex aequo ze SPAR AZS Politechnika Rzeszów. W ekipie z województwa lubuskiego od niedawna ponownie gra Błaszczyk, po kilkunastu latach spędzonych w Bundeslidze. - Pierwszym wspólnym sukcesem było mistrzostwo kontynentu juniorów w grze podwójnej w 1992 roku w Topolczanach. Przez kilkanaście lat, do 2005 roku, wygraliśmy mnóstwo meczów, a najważniejszym osiągnięciem było wicemistrzostwo Europy w 2002. Poza tym dwukrotnie triumfowaliśmy w turniejach z cyklu ITTF Pro Tour - we Francji i Szwecji - przypomniał Krzeszewski. - Blisko wielkich sukcesów byliśmy również w deblu na olimpiadach. W Sydney dotarliśmy z Luckiem do 1/8 finału, w którym przegraliśmy z chińskim duetem Kong Linghui/Liu Guoliang. Może gdybym lepiej odbierał serwis Guolianga, znaleźlibyśmy się w ósemce. Prowadząc 2:1 w "dużych" setach, rozgrywanych do 21 punktów, w czwartym prowadziliśmy już 10:5, ale wtedy Liu zaczął podawać i zdobył cztery "oczka" z rzędu. Natomiast w Atenach w ćwierćfinale ulegliśmy ich rodakom Ma Linowi i Chen Qi 1:4, chociaż w czwartej partii, przy wyniku 1:2, było dla nas 10:6. Do doprowadzenia do remisu brakowało jednego punktu, bowiem grało się już sety do 11 - dodał szkoleniowiec z Ostródy. Podopieczni Krzeszewskiego (Chińczyk Zhang Yang, Szymon Malicki, Karol i Bartosz Szarmachowie) w dwóch meczach superligi, jako jedyni w dziesięciozespołowej stawce, zdobyli komplet punktów - sześć. - Ale nie lubię określenia lider po dwóch kolejkach. Dla mnie liderem jest drużyna, która prowadzi po całej rundzie. Dopiero wtedy, gdy każdy zagra z każdym. Na razie nie ma co porównywać - stwierdził. Dziesięć lat temu klub pod nazwą Legiz-Morliny Ostróda dotarł do finału Pucharu Europy, w którym nie sprostał drużynie Vecernij List Zagrzeb. - Chcielibyśmy nawiązać do wyników sprzed dekady, życzyłbym sobie aby zespół był coraz mocniejszy, ale budujemy go rozważnie, krok po kroku, bez zbytniego szaleństwa. Znane są przykłady klubów, które chciały osiągnąć sukces nie patrząc na solidne podstawy. I niestety, szybko zniknęły z mapy pingpongowej - ocenił Krzeszewski, czterokrotny medalista ME - w grze podwójnej i drużynie.