Stoch oddał najdłuższy ustany skok drugiej serii - 100,5 metra. Dalej lądował tylko Austriak Thomas Morgenstern, ale tuż po lądowaniu upadł. Nasz zawodnik przyznał jednak, że obydwa skoki nie były idealne, a nawet spóźnione. - Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Teraz jestem świadomy tylko tego, że ten skok nie był jeszcze perfekcyjny, był minimalnie spóźniony. Jak przyjadę do hotelu, to pewnie będę się tym martwił, ale na razie czuję tylko radość. Radość i szczęście - te uczucia mnie teraz przepełniają - mówił po konkursie Kamil Stoch. W samej końcówce pierwszej serii czołowi skoczkowie zaczęli psuć swoje próby, upadł Thomas Morgenstern, krótko skoczyli Anders Jacobsen i Harri Olli, co pozwoliło Stochowi przesunąć się bliżej podium. - Nie spodziewałem się tak emocjonującej końcówki konkursu, ale przecież w sumie to są skoki. Takich rzeczy należałoby się spodziewać - skomentował wydarzenia na skoczni Stoch. Nasz reprezentant przyznał, że choć końcowe wyniki nie były zaskakujące, to jednak wiatr wypaczył nieco rywalizację. - W drugiej serii warunki często się zmieniały, na przykład Adam dostał mocny podmuch w plecy. Loitzl też skakał przy niekorzystnym wietrze i jak na takie warunki oddał niesamowity skok - stwierdził Polak. Już za tydzień konkurs na skoczni dużej i do tej rywalizacji Kamil Stoch podchodzi z wielkim entuzjazmem. - Chętnie bym sobie na tym obiekcie polatał. Gdybym dziś nie stracił trochę punktów za lądowanie... ale nie gdybajmy co by było gdyby. Jest to co jest, a za złe lądowanie i tak mi się dostanie od trenera, więc proszę się o to nie martwić - zakończył z śmiechem czwarty zawodnik mistrzostw świata w Libercu.