W tym sezonie Jaśkowiec błyszczała w sprincie. W prologu Tour de Ski w Oberhofie zajęła trzecie miejsce, zaś tuż za podium uplasowała się w Pucharze Świata w Szklarskiej Porębie. Na olimpiadzie liczyła na wysoką pozycję, tymczasem skończyło się na 63. i prawie półminutowej stracie do Norweżki Maiken Caspersen Falli. "Nie czas biegu mnie wyeliminował, tylko upadek. Na zjeździe narta znalazła się w bardzo głębokim śniegu, straciłam równowagę i "popłynęłam" dość mocno. Nie pamiętam kiedy poprzednio się wywróciłam w zawodach" - opisywała wywrotkę na trasie sprintu w ośrodku narciarskim Laura, gdzie rozgrywane są biegi i biathlon. Upadek kosztował Jaśkowiec nie tylko brak awansu do ćwierćfinału, ale też utratę... buta. "Złamała mi się podeszwa w bucie karbonowym. To już druga taka sytuacja, poprzednio miała miejsce dzień przed wyjazdem na igrzyska do Vancouver" - dodała Jaśkowiec, która narzekała też na ból ramienia i palec ręki; podejrzewała, że może być wybity. Kolejny start zawodniczki pochodzącej z miejscowości Osieczany (kilka kilometrów od Myślenic) jest zaplanowany na 15 lutego - będzie to sztafeta 4x5 km. "Jestem rozczarowana, ale mam nadzieję, że to się szybko zmieni. Muszę podnieść głowę, zakasać rękawy i znów walczyć. Oby to były tylko złe początki dobrego. Doświadczyłam dużej lekcji pokory, jej nigdy za wiele w życiu" - podsumowała Jaśkowiec, która do sprintu... pożyczyła narty od Pauliny Maciuszek. Nie powiodło się też drugiej z Polek - Agnieszce Szymańczak. We wtorkowych eliminacjach została sklasyfikowana na 41. miejscu, ze stratą 11 s do triumfatorki. Z Soczi - Radosław Gielo