Jamajski sprzęt dotarł na Krasną Polanę, gdzie w wiosce olimpijskiej zatrzymali się Jamajczycy, około północy. Nie obyło się jednak bez kolejnych niespodzianek. Okazało się, że w trakcie kontroli strażnicy w ubrania oraz sprzęt rozsypali odżywki. Podczas gdy stroje udało się otrzepać, pilot Winston Watt nie zauważył, że proszek znalazł się także w jego kasku. Było to uciążliwe zwłaszcza w trakcie treningu. Jak go założył, cały proszek wysypał mu się na twarz. "Wszystko chyba przez ochronę, która sprawdzała bagaże. Wszystko było pootwierane. Może myśleli, że tam się znajduje coś innego, a nie odżywki" - zastanawiał się Watt. Mimo wszystko Jamajczycy pozostają optymistami. "Pochodzimy z krainy słońca, nigdy nie przestajemy się śmiać" - skomentował. Dla niego to drugi olimpijski występ. Po raz pierwszy startował w 2002 roku w Salt Lake City. Jamajczycy, którzy nadal traktowani są jak egzotyczni goście na zimowych igrzyskach, w tym roku nie startowali w Pucharze Świata. Kwalifikacje wywalczyli dzięki występom w Pucharze Ameryki. To jednak jeszcze wcale nie oznaczało, że do Soczi pojadą. Brakowało im bowiem funduszy na przyjazd. Z pomocą przyszli... kibice. Po apelu umieszczonym w wielu mediach, uzbierali w krótkim czasie 178 tys. dolarów. "Potrzebowaliśmy pieniędzy na przelot i poprawę trochę naszego sprzętu, inaczej nie mielibyśmy żadnych szans. Nie spodziewaliśmy się, że będzie aż taki odzew. Dostaliśmy więcej funduszy niż o tym marzyliśmy. Wpłaty na konto pochodziły z różnych krajów" - opowiedział Watt. Ich obecność w Soczi doceniają także inni zawodnicy. Mistrz olimpijski z Vancouver w czwórkach Amerykanin Steven Holcomb uważa, że zasłużyli na to. "Oni naprawdę ciężko trenowali. To nie jest wcale takie łatwe wywalczyć kwalifikację. Przecież próbowali w 2006 roku w Turynie i cztery lata później w Vancouver i ostatecznie ich zabrakło. Nie poddawali się i w końcu im się udało" - przypomniał. Watt ma nadzieję, że na tor w Soczi przyjedzie najlepszych sprinter na świecie, rekordzista globu na 100 i 200 m, jego rodak Usain Bolt. Przebywa on obecnie w Rosji. "To byłoby wspaniałe. Zresztą może któregoś dnia do mnie zadzwoni, bo chciałby sam wskoczyć do boba? Byłby świetnym rozpychającym! To jednak mało prawdopodobne, bo przecież on nie znosi zimna" - śmiał się Watt. Bobsleiści w Soczi mają za sobą dwa nieoficjalne treningi na olimpijskim torze. Niemcy narzekają na obiekt i mówią, że jest całkowicie inaczej przygotowany aniżeli w trakcie przedolimpijskiej próby. "Tego właśnie się spodziewaliśmy, że to będzie całkowicie inaczej wyglądać tuż przed igrzyskami. Tego w żadnym wypadku nie można porównać, trzeba się na nowo uczyć zjeżdżać" - skomentował wicemistrz olimpijski w dwójkach z Vancouver Thomas Florschuetz. Najbardziej zawodnicy narzekają na profil toru, który przez inne położenie lodu, całkowicie się zmienił. "Jest znacznie więcej lodu, co sprawia, że tor stał się dużo trudniejszy" - dodał doświadczony zawodnik. Niemcy po dwóch nieoficjalnych treningach postanowili z Soczi... wyjechać. Największa grupa leci do Stambułu, by tam w spokoju potrenować. Część wraca do domu, by parę dni jeszcze spędzić z rodzinami i na miejscu ćwiczyć. Pierwsze ślizgi na olimpijskim torze mają już też za sobą reprezentanci Polski. W środę i czwartek treningi przeprowadziła polska dwójka.