Biathlonistki pobiegną w składzie: Krystyna Pałka, Magdalena Gwizdoń, Weronika Nowakowska-Ziemniak i Monika Hojnisz. To będzie ich ostatnia szansa, by w Rosji wywalczyć medal. W startach indywidualnych najlepiej spisała się Hojnisz, która była szósta w biegu ze startu wspólnego. Polki z dnia na dzień na wysoko położonych trasach czują się coraz lepiej. Zwłaszcza Pałka i Gwizdoń miały na początku problemy z aklimatyzacją. "Nareszcie zaczęłam biegać, a nie się przemieszczać" - powiedziała po występie w sztafecie mieszanej Pałka. Mimo wszystko Polki nie chcą niczego deklarować. "Sztafeta jest zawsze trudniejsza niż bieg indywidualny, bo dobrze musi zaprezentować się cała czwórka. Każda z nas musi mieć dobry dzień. Wiele jest czynników, które składają się na końcowy sukces" - zaznaczyła Pałka. Cztery lata temu najlepsze były Rosjanki i teraz też są zaliczane do grona faworytek. Groźne będą prawdopodobnie też Niemki i Norweżki. W Adler Arenie po dniu przerwy na lód wrócą panczeniści. Na piątek zaplanowane są ćwierćfinały wyścigów drużynowych. Obie polskie ekipy - zarówno mężczyźni, jak i kobiety - pretendują do medalu i nie są bez szans. Najpierw jednak czeka na nich norweska przeszkoda. Przeciwnik został ustalony drogą losowania. Polki, które przed czterema laty w składzie: Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotkowska i Katarzyna Woźniak, wywalczyły brąz, ucieszyły się, że o półfinał powalczą ze Skandynawkami. "Dziewczyny są bardzo skoncentrowane. Na wideo pokazywaliśmy im najlepsze biegi - o brąz z Vancouver i te z mistrzostw globu w Soczi, gdzie sięgnęły przed rokiem po srebro. Ale teraz już każda na swój sprawdzony sposób będzie motywowała się na drużynówkę" - powiedział trener kadry Krzysztof Niedźwiedzki. W ćwierćfinale zamiast Woźniak wystąpi w Soczi Natalia Czerwonka. Niewykluczone, że jednak w kolejnych wyścigach dojdzie do roszad w składzie. Mniej z losowania zadowoleni są Polacy. "Norwegowie to najtrudniejszy przeciwnik. Mają bardziej wyrównany skład niż Amerykanie, z którymi też mogliśmy się spotkać w pierwszym biegu. Dotychczas najsłabsze ogniwo Skandynawów - Havard Lorentzen - bardzo dobrze spisał się na 1000 i 1500 metrów" - powiedział Konrad Niedźwiedzki. Oprócz niego w drużynie wystąpią mistrz olimpijski na 1500 m Zbigniew Bródka i Jan Szymański. Panowie, po ewentualnym awansie, mają w programie tego samego dnia jeszcze półfinał (prawdopodobnie z Holandią), panie - dopiero następnego dnia. Finały zaplanowano na sobotę. "Czarnym koniem" polskiej reprezentacji chce zostać Karolina Riemen-Żerebecka, która wystąpi w skicrossie. To jej drugi olimpijski start i - jak sama mówi - "jest znacznie bardziej doświadczona i wie, że stać ją na wiele". "To jednak taka konkurencja, że nawet faworyci odpaść mogą już w eliminacjach" - podkreśliła. Kwalifikacje zaplanowane są na godz. 8.45 czasu warszawskiego, a finał na 10.30. W ćwierćfinale 1000 m w short tracku wystąpi Patrycja Maliszewska. Nie jest zaliczana do faworytek, wśród nich jest tylko jedna Europejka Włoszka Arianna Fontana. Prym powinny wieść Azjatki. W tej dyscyplinie medale zostaną rozdane jeszcze na 500 m i w sztafecie 5000 m mężczyzn. Polski akcent będzie także w narciarstwie alpejskim. W slalomie na starcie o 13.45 staną trzy Polki: Karolina Chrapek, Maryna Gąsienica-Daniel i Aleksandra Kluś. Cztery lata temu po złoto sięgnęła Niemka Maria Hoefl-Riesch i teraz chciałaby powtórzyć swój sukces. Zrezygnowała nawet z powodu przeziębienia z występu w gigancie, by tylko być gotową na piątek. To będzie prawdopodobnie jej ostatni olimpijski start. W Soczi już dwukrotnie stała na podium - zdobyła złoto w superkombinacji i srebro w supergigancie. Medale rozdane zostaną także w męskim curlingu. W finale Wielka Brytania zmierzy się z mistrzem sprzed czterech lat - Kanadą, a w meczu o trzecie miejsce powalczą Chiny i Szwecja. Emocje wzbudzą również półfinały w hokeju. Zwłaszcza drugi z nich, zaplanowany na godz. 18, w którym zmierzą się finaliści z Vancouver - Kanadyjczycy i Amerykanie. Wcześniej odbędzie się skandynawska "święta wojna" między Szwedami a Finami.