- Patrząc na stratę wynikającą z rund karnych i dobierania amunicji, to dzisiaj z łatwością wygrałybyśmy. To niezrozumiałe dla mnie, skąd taka różnica w strzelaniu, jestem w szoku. Po biegu usłyszałam od trenera, że moje strzały znalazły się pod tarczą. Być może ustawienie broni miało znaczenie - powiedziała dziennikarzom Pałka, która startowała na pierwszej zmianie. Jedna z liderek kadry strzelała fatalnie - w pięciu próbach leżąc nie trafiła ani razu, a po dobraniu trzech sztuk amunicji pomyliła się jeszcze dwa razy. W efekcie musiała przebiec cztery rundy karne. W pozycji stojącej dobierała tylko raz. - Nie boję się strzelania, a wręcz to lubię. Na przestrzeliwaniu było dobrze. Później byłam na rozgrzewce, a karabin zostawiłam naszemu fizjoterapeucie. Zapewnił, że nikt nie miał do niego dostępu - dodała Pałka. Pozostałe "Biało-czerwone": Magdalena Gwizdoń, Weronika Nowakowska-Ziemniak i Monika Hojnisz przesunęły drużynę z 15. na 10. pozycję. Do zwycięskiej Ukrainy straciły 2,5 minuty. - Z czterema rundami karnymi na igrzyskach olimpijskich na pewno nie można walczyć o medale - stwierdziła Nowakowska-Ziemniak, który w swym najlepszym starcie indywidualnym była siódma w sprincie. Polskim biatlonistkom nie udało się wywalczyć medalu w Soczi. - Przed igrzyskami wszyscy mieli większe oczekiwanie - i my, zawodniczki, i kibice oraz media. Nie zamierzam płakać i rwać włosów z głowy. Jest mi przykro, ale życie toczy się dalej. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mogły pokazać na co nas stać, może jeszcze w tym sezonie. Nie jestem robocopem, ani żadna z dziewczyn, bowiem w przypadku sztafety, to składowa czterech osób - przyznała. Ukrainki wyprzedziły Rosjanki i Norweżki. Ekipa Białorusi, w składzie z trzykrotną złotą medalistką zawodów indywidualnych Darią Domraczewą, uplasowała się na piątej lokacie. Z Soczi - Radosław Gielo