INTERIA.PL: - Zwycięstwo nad drużyną z Bełchatowa to kolejny krok w stronę europejskich pucharów? - Myślę, że tak, bo do końca sezonu pozostały już tylko trzy kolejki. Do zdobycia pozostało dziewięć punktów. Myślę, że jest już jest bardzo blisko. Dwa z trzech ostatnich meczów to wyjazdy, a my na nich prezentujemy się nieźle. Otwarcie mogę przyznać, że dążymy do tego, aby zrealizować cel - puchary we Wrocławiu. Do tej pory panowała zmowa milczenia na temat europejskich pucharów. - Przed sezonem nie składaliśmy żadnych deklaracji. Celowaliśmy w piąte miejsce, a graliśmy tak naprawdę o jak największą ilość punktów. Ten sezon może być dla nas przełomowy, ponieważ możemy wywalczyć sobie wreszcie silną pozycję w polskiej lidze. Zwykło się mówić, że Śląsk gra ultradefensywnie, a teraz strzeliliście cztery gole. Z czego to wynikało? - Szczerze mówiąc - widzieliśmy dwie różne połowy. Pierwsza część spotkania w naszym wykonaniu była ospała, zaś po przerwie zagraliśmy z zębem, czyli tak jak przyzwyczailiśmy do tego kibiców. Szkoda tylko, że nie mieli okazji tego zobaczyć na żywo. No właśnie, jak się gra przy pustych trybunach? - Na pewno ciężko. To dla piłkarza jest kara grać bez udziału publiczności. Mam nadzieję, że więcej to już nam się nie zdarzy. Dla mnie jest to bardzo istotne, ponieważ znam tych kibiców, wielu z nich to moi znajomi. Ich obecność na pewno nam bardzo pomaga. Rozmawiał Konrad Kaźmierczak