Na górze Palenica, na stoku Szafranówka, stanęło do rywalizacji blisko 60 zawodników i zawodniczek. Najlepsi, z nich, w tym Isielonis, musieli aż dziewięciokrotnie stawać na starcie, za każdym razie pokonując 21 bramek. Zwycięstwo Isielonis było zaskoczeniem nawet dla niej samej. - Liczyłam na medal, ale nie myślałam, że stanę na najwyższym stopniu - powiedziała na mecie szczęśliwa triumfatorka. Finałową rywalką Isielonis była Swietłana Bołdikowa. W pierwszym przejeździe Rosjanka otrzymała karę 1,13 s. W rewanżu lepsza okazała się Bołdikowa, ale zdołała odrobić niewiele ponad pół sekundy. Niepocieszona była Małgorzata Kukucz, która na poprzedniej Uniwersjadzie, dwa lata temu w słowackim Popradzie, zdobyła złoty medal w gigancie i brązowy w boardercrossie. W walce o półfinał 22-letnia Kukucz nie sprostała Bamjanie Kacafurze ze Słowenii. Słabiej niż oczekiwano wypadli Polacy w rywalizacji mężczyzn. Marcin Sitarz, Paweł Dawidek i Andrzej Kaim odpadli w 1/8 finału, natomiast Grzegorz Jękot wypadł z trasy podczas przedpołudniowych eliminacji. Najbardziej zły ze swojej postawy był Sitarz, który zajął 10. lokatę. - Nie będę rozmawiał z dziennikarzami - powiedział na mecie Sitarz, chwilę po porażce, w walce o ćwierćfinał, z Hiszpanem Aitorem Delariberette. Bardziej rozmowny był Andrzej Kaim, który miał za przeciwnika Austriaka Manuela Geilera, srebrnego medalistę w boardercrossie. - Rywal był silny. On w eliminacjach zajął pierwszą pozycję, a ja 16. Po pierwszym, przegranym przejeździe starałem się odrobić stratę, mocno pojechałem, ale na przedostatniej bramce przewróciłem się". Paweł Dawidek w walce o miejsce w ósemce przegrał z późniejszym zwycięzcą - Hanstelmannem. - W pierwszym wyścigu straciłem do niego tylko 0,11 s, dlatego w rewanżu wprost rzuciłem się do walki, przecież nic nie traciłem. Popełniłem jednak mały błąd, i nie udało się. Zdecydowanie lepiej powinno być w gigancie.