- Powiedziałem przed meczem, że Udinese to niełatwy rywal i każdy wynik, byle nie przegrana będzie mnie cieszył - przyznał "Franz". - W duchu jednak sobie mówiłem, że musimy wygrać, żeby mieć szanse w rewanżu. Ale teraz i tak nie jest źle. W Udine pójdziemy na całość, żeby wygrać. Jak to się mówi: albo rybka, albo....(śmiech). Gdybyśmy wygrali, byłbym bardziej usatysfakcjonowany, ale z tego wyniku też można być zadowolonym, bo przecież przegrywaliśmy 0:2. Stworzyliśmy horror i gdyby padła jeszcze trzecia bramka, można by powiedzieć, że wróciliśmy do spotkań, jakie graliśmy jesienią. Zabrakło nam ogrania w pucharach, pomimo tych jesiennych meczów. W Udinese było ono wyższe i dzięki niemu Włosi mieli wyższą agresywność w atakowaniu piłki. Nie straciliśmy szans. Oba zespoły muszą grać o wygraną, bo oni przecież nie mogą grać na remis przez 90 minut, bo to grozi stratą gola w ostatnich sekundach. Nie tracimy nadziei. Nie dziwię się, że liczna grupa kibiców jedzie z nami na rewanż. Postaramy się ich nie zawieść!!! "Franz", pytany przez Włochów o porównanie Udinese do wcześniejszych składów, z którymi się zmierzył, odparł: - To najsilniejszy, jaki znam. Gdy rywalizowałem z nim z Widzewem, też mieli silny zespół, ale ten jest jeszcze lepszy. Każdy zawodnik jest "perfekt" pod względem technicznym. Warunki gry nas również sparaliżowały, bo lubimy grać z pierwszej piłki, szybkimi podaniami. Wielu zawodników, jak Stilić nie umieli sobie w tym śniegu poradzić. W rewanżu czeka nas takie samo spotkanie z Feyenoordem, z którym musieliśmy wygrać. Podkreślam jednak, że nie ma co lamentować, że nie mamy ligi. Były sparingi, ale one nie gwarantują tego ogrania, co mecze o stawkę. Dlaczego zaczęliśmy grać dopiero "z nożem na gardle"? To nie tak, my zawsze gramy do końca i chcemy walczyć o wygraną. ten wynik daje nam wiarę w zwycięstwo na wyjeździe, że nie jedziemy do Włoch na wycieczkę!! Tak samo, jak w grudniu nie jechaliśmy na wycieczkę do Holandii!