W Poznaniu można usłyszeć głosy, iż w zimie Lech pozyska kilku nowych graczy, a jednym z nich mógłby być Artur Wichniarek. "Po napastnika z Bundesligi mógłbym pójść nawet na kolanach" - mówi żartobliwie na łamach "Przeglądu Sportowego" szkoleniowiec Lecha Franciszek Smuda. Transfer polskiego napastnika, grającego w Niemczech, to chyba jednak wciąż melodia przyszłości, bo snajper Arminii wyceniany jest na pięć mln euro, a to jak na polskie warunki suma wciąż astronomiczna. "Jak się chce grać na pięciu weselach, to trzeba odważnie inwestować. Oczywiście na Artura nas nie stać, bo on zarabia w Niemczech tyle, co u nas podstawowa jedenastka razem wzięta, ale musimy sięgać po nowe ogniwa. Wtedy będziemy mogli liczyć się w Europie"- dodaje Smuda. Trener Lecha chce wzmocnić zespół bocznymi obrońcami, defensywnym pomocnikiem i snajperem. Popularny "Franz" będzie rozglądał się za nowymi zawodnikami za granicą, gdyż w kraju brakuje dobrych graczy. "Wyciąganie piłkarzy ze średniaków ligowych nie ma sensu. Musimy rozglądać się w ligach zagranicznych, choć tam możemy wyciągnąć głównie młodych graczy"- uważa Smuda. Skąd zatem wziąć pieniądze na wzmocnienia? Okazało się, że znaczącym sponsorem mogą kibice "Kolejorza". Ustalono już ceny biletów na potyczki Lecha z Nancy i Deportivo, i dzięki temu klubowa kasa może zasilić się kwotą nawet miliona euro! Więcej w "Przeglądzie Sportowym".