W starciach kibiców podczas meczu drużyny Dunajskiej Stredy ze Slovanem Bratysława (0:4) rannych zostało ponad 50 osób. Według strony węgierskiej, przede wszystkich wskutek brutalnej akcji policji. Ponad 80 proc. ludności Dunajskiej Stredy (po węgiersku Dunaszerdahely) stanowią słowaccy Węgrzy. Zamieszki w Dunajskiej Stredzie odbiły się szerokim echem w Budapeszcie, gdzie przed ambasadą Słowacji doszło do manifestacji i palenia flag słowackich. W przygranicznych miejscowościach węgierskich nazwy słowackie na tablicach drogowych zostały zamazane. Zarówno Bratysława jak i Budapeszt potępiły wydarzenia w Dunajskiej Stredzie, ale każda ze stron obwinia ekstremistów z sąsiedniego kraju. Prezydent Słowacji Ivan Gasparovic powiedział dziennikarzom, że dla ekstremistów "mecz piłkarski jest tylko pretekstem do ożywiania złych argumentów z przeszłości". "Dla tych ludzi nie ma miejsca na stadionie i dlatego rozumiem interwencję policji" - dodał. Wicepremier ds. mniejszości narodowych Dusan Caplovic, który był obecny w sobotę na meczu w Dunajskiej Stredzie, wskazał na kibiców Ferencvarosu Budapeszt jako prowodyrów zamieszek. Z kolei węgierski premier Ferenc Gyurcsany zażądał od władz słowackich wszczęcia śledztwa w celu wyjaśnienia powodów interwencji policji. Jego zdaniem należy wyjaśnić, czy policja nie działała zbyt gorliwie dlatego, że chodziło o kibiców węgierskich. Stosunki między Słowakami a mniejszością węgierską (9,5 proc. ludności) pogorszyły się po wejściu w lipcu 2006 roku do rządu Roberta Fico polityków skrajnie prawicowej Słowackiej Partii Narodowej Jana Sloty. Sytuację zaostrzyło jeszcze wprowadzenie nowych podręczników szkolnych do geografii, z których znikły węgierskie nazwy niektórych miejscowości. Minister spraw zagranicznych Węgier Kinga Goencz uznała sprawę podręczników za "złamanie danej przez Słowację obietnicy respektowania status quo w kwestii mniejszości narodowych". Temat meczu piłkarskiego w Dunajskiej Stredzie będzie zapewne poruszony w środę w Warszawie, podczas posiedzenia szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej. Do Polski wybierają się zarówno Robert Fico jak i Ferenc Gyurcsany.