- Do 60 minuty rozgrywaliśmy bardzo dobre taktycznie spotkanie. Jeszcze lepsze było nasze wejście w II połowę. Po straconej bramce przewagę zyskali gospodarze. Oni do końca szukali swej szansy, dlatego z remisu możemy być zadowoleni - podsumowywał Duszan Radolsky, trener Ruchu. Jego vis a vis, Michał Probierz, narzekał na kosztowny błąd z końcówki pierwszej odsłony. - Mieliśmy stuprocentową sytuację Wolańskiego, potem popełniliśmy błąd, który pokazał, że maksymalnie skoncentrowanym trzeba być od pierwszej do ostatniej minuty - mówił. Ale ostatecznie w miarę pozytywnie ocenił wynik remisowy. - Ten punkt trzeba przyjąć z pokorą, bo może on być zbawienny w końcowym rozrachunku. Podobnie wyglądał "rozkład nastrojów" wśród samych graczy. - Ruch najwyraźniej przyjechał po remis i swój cel osiągnął. My u siebie takie mecze powinniśmy wygrywać. Szkoda zwłaszcza sytuacji Janusza Wolańskiego - wzdychał Jacek Trzeciak. Doświadczony pomocnik Polonii schodził z murawy z kostką obłożoną lodem. To wynik zderzenia z Ireneuszem Adamskim w 90. minucie spotkania. Na remis narzekał też Michał Zieliński. - Trener ostrzegał nas przed takimi chwilami, jak ta z 45 minuty. Mówił, że po dobrej akcji - nawet niewykorzystanej - zawsze następuje moment dekoncentracji. I rywal wykorzystał to w ciągu 30 sekund! Szkoda tego nieporozumienia. Ja w tej 45. minucie nie widziałem kolegów. Potem mówili mi, że mogłem jeszcze przedłużać na prawo. Ale nastawiłem się na strzał, piłka trafiła w nogi obrońcy. Widziałem ją jednak już w siatce, kiedy na dobitkę nabiegał Wolański... - opisywał najlepszą sytuację niebiesko-czerwonych z pierwszej połowy. Jak wykorzystywać tego rodzaju okazje, pokazał po zmianie stron wprowadzony do gry dżoker, Mariusz Solecki. Wymieniłem podania z Grzesiem Podstawkiem, wyszedłem sam na sam i... nie sposób było nie strzelić. Co prawda bramkarz dobrze skrócił kąt, ale wykorzystałem miejsce, żeby go "objechać" - opisywał okoliczności zdobycia wyrównującej bramki. Dariusz Leśnikowski