"To było spotkanie dwóch różnych połów" - mawiają o takich meczach Anglicy. I choć to wyświechtany slogan, to ciężko o trafniejsze podsumowanie meczu na stadionie przy Oporowskiej. W pierwszej połowie gra Śląska przypominała "rzępolenie", natomiast po przerwie gospodarze dali prawdziwy koncert efektownej i efektywnej gry, dzięki czemu "zdemolowali" Arkę 5-0 i odebrali jej ostatnią szansę na pozostanie w Ekstraklasie. Trzy gole strzelił świetnie dysponowany w niedzielę Argentyńczyk, Cristian Omar Diaz, na 4-0 podwyższył Dariusz Sztylka, a ostatniego gola dla Śląska strzelił Marian Kelemen. I pomyśleć, że to zwycięstwo rodziło się w strasznych bólach... Kibice pozdrawiali Kubicę Walczący o wicemistrzostwo Polski Śląsk Wrocław wcale nie zabrał się do meczu z Arką, jakby zależało mu na zajęciu drugiej lokaty w lidze. Piłkarze Oresta Lenczyka grali wolno, niedokładnie, bez polotu. Patrzenie na ich grę nie sprawiało przyjemności. Swoim piłkarzom nie pomagali kibice na trybunach, którzy zamiast dopingować wrocławian, pozdrawiali... Roberta Kubicę. W trakcie pierwszej połowy Śląsk stwarzał zagrożenie pod bramką Marcelo Moretto czterokrotnie. Najpierw w 14. Minucie lekkim uderzeniem niepokoił golkipera gości Rok Elsner. Trzy minuty później w polu karnym groźnie, lecz ponad bramką uderzał Cristian Diaz. Groźnie było również między 22, a 23 minutą, kiedy to mocne i celne strzały oddali Ćwielong i Gancarczyk. Z ich uderzeniami poradził sobie jednak Marcelo Moretto. Arka zagrażała bramce Kelemena tylko po strzałach Filipa Burkhardta. Pomocnik Arki uderzał dwukrotnie. Najpierw obok bramki z rzutu wolnego (12. min.), a następnie z dystansu w 34. Minucie (strzał odbił Kelemen). Raz, dwa, trzy... DIAZ! Po przerwie na murawę wyszła zupełnie inna drużyna. Nie wiemy co Orest Lenczyk powiedział swoim piłkarzom, ale zupełnie nie przypominali oni zawodników, którzy w pierwszych 45 minutach snuli się po murawie. Śląsk grał koncertowo, a pierwsze skrzypce w drużynie gospodarzy grał Cristian Omar Diaz... Argentyńczykowi wystarczyło zaledwie 21 minut, aby zapewnić swojej drużynie wicemistrzostwo, a samemu skompletować hat-tricka. 25-latek pierwszego gola strzelił już 20 sekund po wznowieniu gry. Otrzymał podanie od Waldemara Soboty, minął Budzińskiego i Nolla i technicznym strzałem przy słupku umieścił piłkę w siatce. Drugi gol Diaza z 64. Minuty, to istny majstersztyk. Argentyńczyk zamienił dośrodkowanie z lewego skrzydła idealnie uderzając piłkę głową. Wydawało się, że nie ma szans na mocne uderzenie, lecz kapitalnie skontrował futbolówkę i skierował ją w długi róg bramki Moretto. Hat-tricka Diaz ustrzelił po samotnej akcji. W 67. Minucie przejął piłkę na linii końcowej, ograł obrońcę i technicznym uderzeniem ulokował w siatce bezradnego Moretto. Orest Lenczyk, aby uhonorować bohatera Śląska Wrocław, ściągnął go z boiska w 75. minucie. Bez swojego najgroźniejszego snajpera gospodarze nadal atakowali. Po faulu na Sebastianie Dudku rzut wolny z 17 metrów na gola zamienił Dariusz Sztylka. Była 83. minuta i Śląsk prowadził 4-0. Bramkarz upokorzył Arkę Wynik meczu ustanowił... bramkarz Śląska, Marian Kelemen. Golkiper gospodarzy pewnym strzałem w środek bramki pokonał swojego vis-a-vis, Marcelo Moretto. Bramka na 5-0 strzelona przez bramkarza upokorzyła i dobiła Arkę, która w tym momencie straciła ochotę do gry. Kilka minut później rozbrzmiał końcowy gwizdek arbitra. Załamani piłkarze Arki zeszli do szatni, a na ławce Śląska zapanowała ogromna radość. Kibice we Wrocławiu skandowali nazwisko trenera Lenczyka, a piłkarze nawzajem oblewali się szampanami. Teraz przed nimi kilka dni świętowania, urlopy, a następnie przygotowania do gry w europejskich pucharach, w których Śląsk zagra już na nowym stadionie we Wrocławiu. Po meczu powiedzieli: Trener Arki Gdynia Frantisek Straka: "Niełatwo występować przed państwem i mówić na temat tego, co się wydarzyło. Jestem bardzo rozczarowany tym wynikiem. Przybyliśmy do Wrocławia z ogromną nadzieją, żeby uratować Arkę Gdynia przed spadkiem. Po tej masakrze w drugiej połowie... Przepraszam, bardzo ciężko mi opanować emocje. Dziękuję bardzo". Trener Śląska Wrocław Orest Lenczyk: "Starożytni mówili koniec wieńczy dzieło, dzieło które nazywa się rozgrywki o mistrzostwo Polski. Z tych wszystkich meczów, które rozegraliśmy szczególnie na wiosnę, przy tych roszadach i kombinacjach w składzie, przy tych fatalnych, kiepskich, dobrych i bardzo dobrych fragmentach meczów, zdołaliśmy utrzymać miejsce, które dało zawodnikom ogromną satysfakcję. - Mecz w pierwszej połowie to próba nerwów z jednej i drugiej strony. Wyczuwałem, że piłkarze chcą ten mecz wygrać, ale długo nie wiadomo było, jak to zrobić. Z pewnością odczuć można było brak dyrygenta Sebastiana Mili. Przetrwaliśmy kryzys słabej gry. Był to absolutnie mecz, w którym nasz Argentyńczyk (Cristian Diaz - PAP) pokazał, że ma umiejętności bardzo wysokie na naszą ligę. Dokonał tego, o czym marzył po przyjeździe do Wrocławia. To nie był łatwy mecz. Arka do czasu, kiedy nie była trafiona, to pływała, po czym się zanurzała po kolejnych bramkach. Statek Śląska wypłynął, popłynął i dotarł do miejsca, które nazywa się wicemistrzostwo Polski". WKS Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 5-0 (0-0) Bramki: 1-0 Cristian Diaz (46), 2-0 Cristian Diaz (64), 3-0 Cristian Diaz (67), 4-0 Dariusz Sztylka (82), 5-0 Marian Kelemen (87). Żółta kartka: Śląsk Wrocław: Rok Elsner. Arka Gdynia: Piotr Robakowski. Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów: 8500 WKS Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Krzysztof Wołczek (78. Sebastian Wołczek), Piotr Celeban, Amir Spahić, Tadeusz Socha - Piotr Ćwielong, Dariusz Sztylka, Waldemar Sobota (73. Łukasz Madej), Rok Elsner, Marek Gancarczyk - Cristian Diaz (74. Tomasz Szewczuk). Arka Gdynia: Marcelo Moretto - Emil Noll, Krystian Żołnierowicz, Maciej Szmatiuk, Marcin Budziński (66. Mateusz Siebers) - Piotr Robakowski (59. Joseph Mawaye), Miroslav Božok, Denis Glavina, Filip Burkhardt (59. Giovanni), Mirko Ivanovski - Tadas Labukas. Wyniki ostatniej kolejki i końcowa tabela Ekstraklasy