Pomocnik Śląska miał dzisiaj wrócić do normalnych treningów po tygodniowej przerwie spowodowanej naciągnięciem przywodziciela. W trakcie rozgrzewki poczuł jednak ból w nodze i sztab medyczny wrocławian zdecydował, że niezbędną jest jeszcze dodatkowa porcja badań. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1-0 dla drużyny w niebieskich znacznikach. Trafienie Łukasza Madeja wywołało jednak sporo kontrowersji - drużyna przeciwna była przekonana, że w momencie podania Sebastiana Mili strzelec znajdował się na pozycji spalonej. W zajęciach wzięli za to udział inni rekonwalescenci - Tomasz Szewczuk i Krzysztof Ulatowski.