KLIKNIJ TUTAJ, ABY ZOBACZYĆ ZAPIS RELACJI NA ŻYWO Z MECZU ARKA - ZAGŁĘBIE Prowadzenie dla Zagłębia padło w 35. minucie, kiedy Maciej Szmatiuk sfaulował w polu karnym mijającego go Łukasza Henzela. Pewnym wykonawcą "jedenastki" był Micanski, który posłał piłkę w prawo, a Andrzej Bledzewski rzucił się w lewo. Bułgar dobił gospodarzy w 73. minucie. Po wymianie piłki z Martinsem Ekwueme, który ściągnął na sobie uwagę rywali, niepilnowany napastnik Zagłębia posłał piłkę między nogami bramkarza Arki. Po stracie drugiej bramki z gospodarzy całkiem "zeszło powietrze". Lubinianie mieli kilka okazji do podwyższenia wyniku, ale tym razem zabrakło im zimnej krwi. Dogodnych sytuacji nie wykorzystali w końcówce Senegalczyk Mouhamadou Traore i Hanzel. Brak skuteczności był także ponownie największym grzechem Arki, która wcale nie musiała przegrać drugiego spotkania na własnym stadionie (dwa tygodnie temu 0-3 z Ruchem). Już w trzeciej minucie strzelał Bartosz Ławy, piłką trącił Przemysław Trytko, ale ta zatrzymała się na słupku. W 25. minucie sytuacji sam na sam z Serbem Bojanem Isailoviciem nie wykorzystał Marcin Budziński, a jeszcze przed przerwą dogodną okazję zmarnował pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga, a mający także obywatelstwo holenderskie Joel Tshibamba. Gdynianie po przerwie zaatakowali z większym impetem i ponownie stworzyli sobie kilka okazji, by zdobyć gola. W 48. minucie domagali się rzutu karnego, argumentując, że piłka po strzale Trytki trafiła w rękę kolumbijskiego obrońcy Sergio Reiny. Chwilę później piłkarze Arki mogli łapać się za głowę, gdy uderzenia głową Tshibamby i Trytki w znakomitym stylu obronił bramkarz Zagłębia. Powiedzieli po meczu: Marek Bajor (trener Zagłębia Lubin): - Zrobiliśmy kolejny krok, po zwycięstwie nad Ruchem w Chorzowie, do utrzymania się w ekstraklasie. Uważam, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo, będąc, zwłaszcza w drugiej linii, zespołem lepszym od rywali. Do przerwy graliśmy bardzo konsekwentnie, czego zabrakło nam na początku drugiej połowy. Arka przejęła inicjatywę, ale udało nam się zadać jej drugi cios, który przesądził o naszym zwycięstwie. W końcówce mogliśmy pokusić się o zdobycie kolejnych bramek, jednak tym razem zawiodła skuteczność. Dariusz Pasieka (trener Arki Gdynia): - Jesteśmy bardzo zawiedzeni tym wynikiem. Chcieliśmy wreszcie przełamać kiepską serię na własnym stadionie, ale znowu się nie udało. Stwarzamy chyba najwięcej dogodnych sytuacji ze wszystkich zespołów w ekstraklasie, ale nic nie możemy strzelić. Z kolei rywale bezlitośnie wykorzystują każdy nasz błąd. W przerwie powiedzieliśmy sobie w szatni kilka mocnych słów, później mogliśmy doprowadzić do remisu, ale tym razem na drodze stanął bramkarz Zagłębia, który pokazał klasę i popisał się kilkoma znakomitymi interwencjami. ARKA GDYNIA - ZAGŁĘBIE LUBIN 0-2 (0-1) Bramki - Micanski (35., karny, 73.). Arka Gdynia: Andrzej Bledzewski - Łukasz Kowalski, Maciej Szmatiuk, Mateusz Siebert, Robert Bednarek - Lubomir Lubenow (46. Wojciech Wilczyński), Marcin Budziński, Bartosz Ława, Miroslav Bożok (83. Tadas Labukas) - Joel Tshibamba, Przemysław Trytko. KGHM Zagłębie Lubin: Bojan Isailović - Grzegorz Bartczak, Michał Stasiak, Sergio Reina, Costa Nhamoinesu - Łukasz Hanzel, Mateusz Bartczak, Martins Ekwueme, Adrian Błąd (63. Wojciech Kędziora) - Ilijan Micanski (88. Fernando Dinis), Mouhamadou Traore (90. Arkadiusz Woźniak). Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółta kartka - G. Bartczak. Mecz bez udziału publiczności.