Poprzednio, jako trener Wisły Kraków, Maciej Skorża przegrał z Legią, a decydujący rzut karny wykorzystał Jakub Wawrzyniak. Historia zatoczyła koło - teraz ostatnią jedenastkę też wykorzystał Wawrzyniak, ale Skorża się nie smucił, tylko radował. Szkoleniowiec Legii przyszedł na konferencję prasową uśmiechnięty, ale trudno mu się dziwić - dzięki zdobyciu Pucharu Polski jego drużyna zdołała zakwalifikować się do walki o Ligę Europejską. Ten triumf oznacza też małą satysfakcję dla trenera, który sam zdaje sobie sprawę, że jego zespół zawodzi. - W szatni radość była ogromna. Udało nam się wygrać ten mecz i to w tak dramatycznych okolicznościach. To Lech był w pierwszej połowie zespołem zdecydowanie lepszym, objął prowadzenie i miał kolejne sytuacje. Oni grali odważnie, agresywnie - mówił o rywalach Skorża. Szef sztabu szkoleniowego Legii dodał jednak, że nie musiał w przerwie motywować swoich zawodników. - Specjalna mobilizacja nie była potrzebna. Oni wiedzieli, że zawodzą, więc bardzo chcieli wyjść na boisko o odmienić losy - mówił trener Legii. Te losy odmienił Manu, któremu dopisało szczęście - po jego strzale piłka odbiła się od nogi Grzegorza Wojtkowiaka i przelobowała Krzysztofa Kotorowskiego. - Manu zagrał dobrze, ale dopiero w drugiej połowie. W pierwszej cały zespół grał źle. Później on pokazał to, co ma najlepszego. Potrafił utrzymać się przy piłce, rozerwać obronę. Zrobił coś, co do tej pory mu się nie udawało, czyli strzelił bramkę w ważnym meczu - opowiadał szkoleniowiec drużyny ze stolicy. Po meczu paradował już bez marynarki i krawata, które stracił zaraz po rzutach karnych. - Niech ten finał będzie takim dobrym bodźcem na resztę sezonu. Chcemy pokazać lepsza grę w tych sześciu meczach i powalczyć o podium. Skorża obawia się jednak piątkowego starcia w lidze z Koroną Kielce. - Mamy za sobą bardzo ciężkie spotkanie z dogrywką włącznie. Część zawodników zgłosiła kontuzje, nie wiem czy będą w stanie grać - zdradził trener Legii. Urazy zgłosili m.in. obaj podstawowi stoperzy Legii: Inaki Astiz i Dickson Choto. Skorża zdawał sobie jednak sprawę z tego, że mogą mieć problemy ze zdrowie. - Grali na swoją prośbę. Nie chciałem wcześniej mówić wszystkiego o stanie zdrowia moich zawodników. Inaki w przerwie powiedział, że nie jest w stanie dalej grać. Miał uraz żeber, zmienił go Marcin Komorowski. Dicksona udało nam się przed meczem postawić na nogi, ale uraz mu się odnowił. Liczyłem, że choć jeden z nich dotrwa. Zapytałem Ivicę (Vrdoljaka), czy czuje się na siłach by zagrać na środku obrony. Powiedział, że może być libero. To ważne, bo chciałem wprowadzić kogoś ofensywnego - mówił o tajnikach swojej taktyki trener Skorża. Szkoleniowiec klubu z Warszawy sam nie wie, jaka czeka go przyszłość. Ma jeszcze dwuletni kontrakt z Legią, ale dotychczasowa gra jego drużyny nie powalała na kolana. Czy posadę uratuje mu zdobyty Puchar Polski? - Czytam w mediach, że prawdopodobnie nie będę trenerem Legii w nowym sezonie. A ja nic o tym nie wiem. Nawet jeżeli będę miał się pożegnać, to dobrze że coś zdobyłem dla Legii - mówił Skorża. Jeden z dziennikarzy zapytał trenera, co by się stało, gdyby propozycję pracy złożył mu Lech. - Poproszę o następne pytanie - odpowiedział i po chwili dodał: - To nie był taki sezon, o jakim myśleliśmy, ale chciałbym dalej pracować z tą drużyną. Zdaniem Skorży dobrze by było, gdyby w europejskich pucharach mimo wszystko zagrał jednak Lech. - Powinno tak się stać dla dobra polskiej piłki. Na pewno jest to drużyna zaprawiona w bojach, jeśli chodzi o puchary. Nie zapominajmy, że oni kilka miesięcy temu pokonali Manchester City - mówił trener. Dla Skorży to trzeci finał i drugi Puchar Polski w karierze. Jako szkoleniowiec Dyskobolii Grodzisk Wlkp. wygrał w decydującym meczu 2-0 z Koroną Kielce. Jako szkoleniowiec Wisły przegrał w finale z Legią - w rzutach karnych 3-4. Wtedy ostatnią, decydującą jedenastkę strzelał Jakub Wawrzyniak. Tak samo zresztą jak dzisiaj. - Miał strzelać przedostatni, ale poprosił o zmianę. Wtedy też zakończył rywalizację, teraz również chciał. I tak się stało - zakończył trener Legii.