Weź udział w naszym konkursie na Facebooku i wygraj książkę o Fergusonie! Dzięki INTERIA.PL możecie przeczytać fragment tej interesującej, nie tylko dla fanów United, pozycji. *** Pierwszy mecz Fergusona w czerwonych barwach okazał się otrzeźwiającą porażką 0-2 z Oxford United. John Aldrige, który później zalazł za skórę Manchesterowi, grając w Liverpoolu, zdobył pierwszego gola ery Fergusona z rzutu karnego - niestety dla drużyny przeciwnej. Pod wieloma względami były to stosowne okoliczności dla początków panowania trenera. Manchester United, jak zaniedbany Arsenal z Manor Ground, był zapomnianą gwiazdą bardzo potrzebującą troski i uwagi. Wielki niegdyś klub zniszczyły lata ekscesów poza boiskiem i niepowodzeń na stadionach - United stali się bladą imitacją samych siebie. Jeśli uważacie, że przesadzam, spójrzcie na pierwszy skład drużyny, który mówi sam za siebie: Chris Turner, Mike Duxbury, Arthur Albinston, Paul McGrath, Kevin Moran, Greame Hogg, Clayton Blackmore, Frank Stapleton, Remi Moses, Pete Davenport i Peter Barnes. Ta drużyna, pominąwszy kontuzje Robsona, Strachana i Whiteside’a, powinna grać dla Boltonu. Jeśli Ferguson nie doceniał skali wyzwania, jakie go czekało, po pierwszym meczu jasno zdał sobie z niego sprawę. United potrzebowali nie tylko nowego profesjonalnego etosu, musieli stworzyć zupełnie nową drużynę. Tamtego lata Ferguson zaczął tworzyć własny zespół. Za osiemset pięćdziesiąt tysięcy funtów sprowadził napastnika Celticu Briana McClaira, a za dwieście pięćdziesiąt obrońcę Arsenalu Viva Andersona. Sprzedano Stapletona, Sivebacka i Gibsona, a bramkarz Bailey został zwolniony po frustrującym sezonie, jaki poświęcił na leczenie kontuzji kolana z Mistrzostw Świata w roku 1986. "Choccy" McClair okazał się darem niebios. Zdobył trzydzieści jeden bramek we wszystkich meczach pierwszego sezonu w barwach United i odegrał ogromną rolę w zapewnieniu ludziom Fergusona wicemistrzostwa w lidze za Liverpoolem. Mistrzowskim pociągnięciem okazało się także sprowadzenie zimą obrońcy Norwich City, Steve’a Bruce’a. Kosztował osiemset dwadzieścia pięć tysięcy funtów i zapewnił United pewność na tyłach pola walki, jakiej rozpaczliwie brakowało drużynie w czasach Atkinsona. Przez dwadzieścia pięć lat ery Fergusona w zespole zachodziły liczne zmiany, ale żadna z nich nie zasmuciła go tak bardzo jak zakończenie przez Bruce’a kariery na Old Trafford w wieku trzydziestu pięciu lat. Jako piłkarz i człowiek Bruce okazał się bezcenny. Po raz pierwszy w życiu ujrzałem moich bohaterów na żywo, gdy Bruce wystąpił przeciwko swojemu dawnemu klubowi. Tata starannie zaplanował tę niespodziankę. Wycinał z gazet terminarze spotkań, żebym zauważył, że United grają z Norwich w tym samym czasie, kiedy wybieraliśmy się do tego miasta. A wybieraliśmy się tam, by odwiedzić moich ukochanych dziadków i brata babci, który miał wykupiony karnet na wszystkie mecze miejscowej drużyny. Miałem dziewięć lat i nie byłem najbystrzejszym chłopcem. Sam mecz okazał się niewart zapamiętania. Był strasznie rozczarowujący. United przegrali 0-1, a ja wychodziłem ze stadionu pośród świętujących "kanarków" ze łzami w oczach. Tyle czekania, a drużyna Fergusona nie potrafiła nawet zrobić mi niespodzianki. Robson był niewidoczny, a Olsenowi tamtego dnia brakowało stylu i siły. Ale ujrzenie graczy United na własne oczy było bez wątpienia warte. Weź udział w naszym konkursie na Facebooku i wygraj książkę o Fergusonie!