Grająca w nim z "dziką kartą" Henin wręcz zmiażdżyła inną nierozstawioną zawodniczkę, oddając Chince Zheng Jie tylko jednego gema, a potrzebowała do tego zaledwie 51 minut. Belgijka w maju 2008 roku zakończyła już sportową karierę, ale niedawno postanowiła wrócić na kort. W styczniu doszła do finału imprezy WTA w Brisbane, gdzie nie sprostała swojej rodaczce Kim Clijsters. W Australian Open idzie w jej ślady, gdyż ta po powrocie do sportu występując z "dziką kartą", potrafiła wygrać wielkoszlemowy US Open. Henin będzie miała w sobotę (początek meczu o 9.30 czasu polskiego, relacja w Eurosporcie) okazję powtórzyć to osiągnięcie, ale wpierw będzie musiała pokonać młodszą z sióstr Williams. - Teraz zagram z numerem jeden i obrończynią tytułu - asekuruje się Belgijka, która w karierze wygrała siedem turniejów wielkoszlemowych, w tym raz w Melbourne, w 2004 roku. - To prawdziwa wojowniczka. Udowodniła to po raz kolejny, ale zrobię, co w mojej mocy, aby zwyciężyć - dodała. Serena Williams, w przeciwieństwie do Belgijki, miała trudną przeprawę w półfinale. Potrzebowała ponad dwóch godzin, aby pokonać rozstawioną z numerem 16. Chinkę Li Na 7:6 (7-4), 7:6 (7-1). Amerykanka w sobotę wyjdzie na kort, by powalczyć o 12. triumf w Wielkim Szlemie i piąty w Australian Open. Serena Williams z Henin grały do tej pory 13 razy, ale nigdy w finale turnieju wielkoszlemowego. Bilans jest nieznacznie korzystny dla Amerykanki, która siedem razy wygrała i poniosła sześć porażek. Półfinały gry pojedynczej kobiet: Serena Williams (USA, 1.) - Li Na (Chiny, 16.) 7:6 (7-4), 7:6 (7-1) Justine Henin (Belgia) - Zheng Jie (Chiny) 6:1, 6:0