Słynna łyżwiarka bardzo przeżywała olimpijską rywalizację Luizy Złotkowskiej oraz Katarzyn Woźniak i Bachledy-Curuś, której ukoronowaniem było podium w wyścigu drużynowym. "Ceremonię odebrałam ze łzami w oczach i zarazem z wielką ulgą. Przypomniały mi się moje cztery igrzyska, szesnaście lat przygotowań i ciągle piąte miejsce" - powiedziała PAP Erwina Ryś-Ferens. "Był potencjał, a nie było upragnionego medalu. Podejrzewałam, że jakieś fatum zawisło nade mną. Przecież w uprawianie łyżwiarstwa szybkiego wkładałam ponadludzki wysiłek. Widząc te uśmiechnięte dziewczyny wiedziałam, że jestem spełniona i poczułam, że mój trud nie poszedł na marne. Boże coś się nareszcie przełamało" - dodała Ryś-Ferens. Czterokrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich w Innsbrucku (1976), Lake Placid (1980), Sarajewie (1984) i Calgary (1988), medalistka mistrzostw świata i Europy liczy, że te młode dziewczyny za cztery lata, pracując tak jak do tej pory, zdobędą w Soczi złote medale w rywalizacji drużynowej, bowiem jak mówi 55-letnia olimpijka w "jedności, równości, współpracy - siła".(