Warta zdecydowała się na niesłychany eksperyment. W klubie pozostał zatrudniony pięć tygodni temu trener, czyli Jarosław Araszkiewicz. Ma on jednak całkowicie nowy sztab szkoleniowy, w którym tylko dwie osoby były związane z futbolem - Czesław Owczarek, kiedyś ekstraklasowy piłkarz, a przez ostatnie pięć lat opiekun drugoligowego Jaroty Jarocin oraz Michał Barański. Ten pierwszy będzie asystentem Araszkiewicza, drugi - ma odpowiadać za przygotowanie fizyczne zawodników. Ale nie on jeden - w sztabie szkoleniowym znaleźli się jeszcze Dominik Machlik i Jarosław Frankowski, potężnie zbudowani mężczyźni, którzy z piłką nożną nie mieli nic wspólnego. Machlik to rugbysta Posnanii, gra czasami w ekstraklasie w formacji młyna, ale ostatnio skupił się na pracy trenerskiej. - Zawsze byłem sceptycznie nastawiony do piłki nożnej, ale to w sumie też gra zespołowa. Też z tych zawodników idzie zrobić ludzi, żeby byli tak twardzi jak my. Zrobiliśmy już dwa treningi i jesteśmy bardzo zdziwieni, że są tak słabo przygotowani. Nie mówię tu o kondycji czy szybkości, ale o fizjologii. Takie treningi funkcjonalne, jakie oni robią, to powinni normalni ludzie robić, a im czasem czegoś brakuje - przyznaje Machlik, który nie zamierza rezygnować z pracy w rugby. - Nigdy w życiu, rugby to moja miłość, kocham ten sport, a że dostałem inną ofertę pracy jako trener przygotowania fizycznego, to nie ma znaczenia. Rano będę z piłkarzami, a wieczorem z rugbystami - mówi. Piłkarze Warty wznowili zajęcia po tygodniowej przerwie - pierwsze spotkanie mają już o godz. 7 rano. Prezes klubu Izabela Łukomska-Pyżalska twierdzi, że w Warcie nie ma miejsca dla zawodników miękkich i nieśmiałych. - Jak ktoś był nieśmiały, to już taki będzie zawsze. A z miękkiego można zmienić, w rugby też z takich robiliśmy twardzieli. Najważniejsze, to by taki piłkarz miał charakter. Bo jak go nie ma, to nie ma też dla niego miejsca w grze zespołowej, musi iść do innej pracy - ocenia Machlik. Jarosław Frankowski to nie tylko trener w sztukach walki, ale też człowiek zajmujący się tresurą bullterierów. Od razu zapewnia, że w Warcie żadnych walk i bitw na pięści nie będzie. - Zrobimy za to wszystko, by była to prawdziwa drużyna, muszą mieć więcej wiary w siebie. Robimy swoje i nie będzie żadnego zmiłuj - twierdzi. Prezes Łukomska-Pyżalska jest spokojna o efekty takiej pracy. - Dla piłkarzy, którzy mają inne podejście, nie będzie miejsca w Warcie. Jeśli ktoś ma dobre podejście, chce kiedyś zagrać w Barcelonie, to będzie chciał nad sobą pracować. A jak ktoś nie chce, to chyba sie minął z powołaniem - mówi. Nad całością przygotowań będzie czuwał trener Arszkiewicz, który przedłużył umowę do końca czerwca 2012 roku. - Trener musi być mobilny, cieszę się jednak, że zostałem w Poznaniu. W Warcie nic wcześniej nie osiągnąłem, ale udało mi się to na ścianie wschodniej. Teraz chcę, by zespół jak najlepiej wypadł w rundzie wiosennej - przyznaje pięciokrotny mistrz Polski z Lechem. Araszkiewicz uważa także, że piłkarze mają obecnie złe podejście do zawodu. - Daleki jestem, by ich krytykować, kiedyś też się mówiło, że Araszkiewicz jest taki i owaki. Teraz jednak weszły w życie nowe trendy w stylu "najpierw sianko, potem granko" czy "menedżerowie wszystkich krajów, łączcie się" i to nie wygląda za ciekawie. A ja bym chciał, by każdy zawodnik był sam dla siebie menedżerem i o tym pamiętał - kończy Araszkiewicz.