Rudniew strzelił dla Lecha już osiem bramek, ale w dwóch ostatnich kolejkach nie trafił ani razu. A gdy Łotysz nie trafia - Lech nie wygrywa. Tak było w Lubinie, Zabrzu i przed tygodniem w starciu z Wisłą. W tym ostatnim spotkaniu, jak się okazało, Rudniew grał mimo faktu, że przed pierwszym gwizdkiem zgłosił trenerowi niedyspozycję. - Mówił, że nie czuje się zbyt dobrze, ale wiedzieliśmy, jak bardzo ważny jest pojedynek z Wisłą. Artjom miał swoje okazje, a o braku gola zadecydowały detale. Zmierza jednak w dobrą stronę i trzeba to docenić. Nie w każdym meczu wszystko może mu wychodzić tak jakby chciał - ocenił trener Lecha Jose Maria Bakero. Rudniew uważa, że w ostatnim czasie obrońcy rywali poświęcają mu więcej uwagi. - Nie wiem czy jestem lepszy od innych snajperów, choć prowadzę w tej klasyfikacji. Wiem za to, że Lech jest najlepszą drużyną. Teraz zagramy z zespołem, który gra fajną piłkę i ma w swoich szeregach legendę polskiej piłki Tomasza Frankowskiego. Myślę jednak, że sobie poradzimy - stwierdził napastnik "Kolejorza". Piłkarze Lecha nie mogą liczyć w piątek na doping swoich kibiców zasiadających na drugiej trybunie. W ostatnim pojedynku z Wisłą prowadzili doping tylko przez ostatnich 20 minut, ale w tym tygodniu ich wodzirej usłyszał zarzuty, bo... dyrygował dopingiem z płotu. Grozi mu grzywna i zakaz stadionowy. Dopingu więc nie będzie, podobnie jak i znacznej części szalikowców. - Brak dopingu? Dla mnie to katastrofa. Doping jest ważny dla drużyny, bo gramy dla kibiców, dla rodzin i dla siebie. Ostatnie 10 minut meczu to trochę mało, potrzebujemy dopingu przez 90 a nawet 95 minut - mówił Rudniew.