A dwa miesiące temu zagrożona była jego, wznowiona po 3,5 latach, kariera kolarza zawodowego, gdy w wyścigu w Hiszpani złamał obojczyk w kraksie. Teraz, w trzecim tygodniu Giro, Armstrong zaczyna dotrzymywać "koła" liderom i to na podjazdach. - Jest dokładnie tak, jak miałem nadzieje, że będzie. Nie oczekiwałem wielkich rezultatów w Giro. Nie przypuszczałem, że on (Armstrong) będzie w gronie faworytów wyścigu, ale miałem nadzieje, że będzie robił postępy i zbliżał się do najlepszych w ostatnim tygodniu wyścigu i to się trochę spełnia - powiedział menedżer grupy Astana i przyjaciel Armstronga Johan Bruyneel, w dniu przerwy w Giro. Armstrong zajmuje 12 m w klasyfikacji generalnej, ze stratą 11 minut i 6 sekund do lidera Denisa Mienszowa z Rosji, ale zaczyna jechać lepiej niż wielu kolarzy wyprzedzających go w klasyfikacji, w tym kolegi z grupy Astana Levi'ego Leipheimera. Na ostatnim, wyczerpującym podjeździe poniedziałkowego etapu na Monte Petrano jechał w czołówce, aż do czasu, gdy zorientował się, że Leipheimer (trzeci w klasyfikacji generalnej przed etapem) został z tyłu. Lance Armstrong zwolnił i "eskortował" Leipheimera do mety, co kosztowało go wiele miejsc w klasyfikacji na etapie. Leipheimer spadł na szóste miejsce ze strata 3.21 minut do Mienszowa. Bruyneel uważa, że Armstrong byłby piąty w klasyfikacji generalnej gdyby jechał "dla siebie". - Właściwie to jest lepiej niż oczekiwaliśmy. Chciałbym wiedzieć, czy może kontynuować te postępy albo przynajmniej utrzymać się na tym samym poziomie - powiedział Bruyneel, który kierował przygotowaniami do wszystkich sukcesów Amerykanina, najpierw w grupie U.S. Postal, a potem w Discovery Channel. Sam Armstrong znowu odmówił wypowiedzi dla prasy. Woli pisać o swych wrażeniach na swym blogu. Przed startem do Giro Armstrong powiedział, że jego ambicja jest pomaganie Leipheimerowi i wygranie jednego etapu. Do końca wyścigu pozostało pięć etapów, w tym środowy, niezbyt długi (skrócony do 83 km), lecz bardzo wyczerpujący do Blockhaus, w spustoszony trzęsieniem ziemi regionie Abruzji. Ostatnim finiszem pod górę będzie wspinaczka na Monte Vesuvius, a wyścig zakończy się niedzielnym etapem indywidualnej jazdy na czas - 14,4 km - w Rzymie. - Trudno jest wygrać etap w tym wyścigu. Jeśli zdarzy się okazja, Armstrong na pewno spróbuje to zrobić, ale jest wielu innych, którzy także chcą wygrać etap - powiedział Bruyneel. Najważniejszą sprawą dla Amerykanina i jego menedżera jest, jak daleko zajedzie Armstrong w Tour de France, który zaczyna się 4 lipca. Bruyneel potwierdził, że Armstrong nie weźmie udziału w żadnym wyścigu między Giro, a TdF, wybierając wypoczynek w swym domu w Teksasie i trening na wysokości w Colorado. Armstrong i jego partnerka życiowa Anna Hansen spodziewają się potomka w czerwcu. W tegorocznym TdF grupa Astana ma zademonstrować "trójstronny" atak, w wykonaniu Armstronga, Alberto Contadora i Leipheimera. - Jeśli Armstrong będzie mocny, to i my będziemy silniejsi. W Tour de France bardzo trudno jest być wielkim faworytem, a grupie jechać na jednego lidera. Gdy coś źle pójdzie, traci się bardzo wiele - wyjaśnił "trójstronną" taktykę na TdF Bruyneel.