W niedzielę 8 stycznia katamaran został wyciągnięty z wody przy nabrzeżu argentyńskiego Rio Gallegos. Trwa jego osuszanie i czyszczenie. Od czwartku rozpocznie prace naprawcze Zespół Brzegowy z Polski, który jest już na miejscu. Ustalono wstępnie, że bezpośrednią przyczyną awarii lewego pływaka było zerwanie ze specjalnych mocowań 300-litrowego zbiornika paliwa, znajdującego się w przedziale nawigacyjnym. Przemieszczając się wielokrotnie i gwałtownie w wyniku sił działających na jacht, spowodował uszkodzenie przewodów paliwowych oraz znajdujących się w ich pobliżu przewodów wody zaburtowej. Zniszczenia doprowadziły do wycieku paliwa do przedziału silnikowego oraz do wlewania się wody do wnętrza. Pomimo tych zniszczeń struktura jachtu nie została naruszona. Jak podkreślił Paszke, dzięki solidnej konstrukcji, pomimo dodatkowego obciążenia około 6 tonami wody (ponad połowa oryginalnej wagi katamaranu), zdołał o własnych siłach po ponad dobie żeglugi po wzburzonym morzu dotrzeć do brzegu. Gdańszczanin łączy prace przy jachcie ze śledzeniem poczynań uczestników 34. Rajdu Dakar, zwłaszcza członków jego załogi. Jadący ciężarówką Robert Szustkowski i jego syn Robert oraz Jarosław Kazberuk (R-Six Team) płynęli z kapitanem rok temu z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich do Gwadelupy (prawie 6 tys. km). Pokonali w styczniu trasę, którą ponad 500 lat temu przebył Krzysztof Kolumb, w rekordowym czasie 8 dni 1 godziny i 53 minut. W środę Roman Paszke bardzo przeżywał niepowodzenie Krzysztofa Hołowczyca. Na dziesiątym etapie z Iquique do Ariki w Chile długości 377 km, jadący Mini All 4 Racing kierowca Orlen Teamu miał kilka awarii. Przed startem zajmował trzecie miejsce. "Współczuję Krzysztofowi. Ogromny pech, mógł być na podium, ale tak samo jak i ja, nie miał wpływu na awarię samochodu. To też jest piękno sportu. Nie można się jednak poddawać. Ja podejmę następną próbę bicia rekordu w opłynięciu globu trudniejszą trasą pod wiatr, a Krzysiek z pewnością wystartuje w 35. Rajdzie Dakar" - powiedział Paszke, który 14 grudnia rozpoczął rejs z Wysp Kanaryjskich. W chwili awarii potężnego "Gemini 3" (długość 27,43 m, szerokość 14 m, wysokość masztu 33 m), katamaran znajdował się 314 mil morskich od przylądka Horn. Dotychczas trasę pod wiatr (kurs z Europy najpierw na Horn) pokonało sześciu żeglarzy, natomiast z wiatrem (kierunek na RPA) blisko 200. Obecnie samotny rejs dookoła świata odbywa olsztynian Tomasz Cichocki na jachcie "Polska Miedź", który po minięciu Australii i Nowej Zelandii zbliża się do przylądka Horn z drugiej niż Paszke strony. Niebawem minie 200 dni od chwili startu.