W pierwszym tygodniu imprezy wzdłuż Avenue d'Auteil prowadzącej na obiekt ustawiali się kibice poszukujący biletów i wejściówek na korty. Często jednak wśród nich pojawiali się ludzie sprzedający wejściówki po zawyżonych cenach. Natomiast prawdziwym królestwem "koników" był dotychczas dość rozległy Plac d'Auteil, na którym zatrzymuje się kilka autobusów i prowadzą dwa z trzech wyjść z Porte d'Auteil, kameralnej stacji żółtej linii metra numer dziesięć. Tysiące fanów tenisa przemierzających aleję wdzierającą się w zieleń Lasku Bulońskiego uniemożliwiały dotychczas funkcjonariuszom Police National skuteczną interwencję. Jednak im mniej meczów, tym częściej legitymują oni "podejrzane" osoby i natychmiast interweniują, gdy widzą próbę sprzedaży biletów. Bardziej widoczne są też gęsto rozstawione patrole wzdłuż drogi prowadzącej na Roland Garros. W tej sytuacji "koniki" opanowały wąskie korytarze metra, a także okupują schody prowadzące na górę ożywiając się za każdym razem, gdy większe grupy pasażerów wychodzą z wagoników na peron. Najczęściej słyszanymi słowami, gdy się ich mija, są pytania: "cherche des places de tennis?" uzupełnione angielską wersją "needed ticket for tennis?". Podobną treść zawierają kartki i kartony trzymane przez nich w rękach. Różnią się one nieznacznie od podobnych zapytań kibiców oczekujących niemal jak na zbawienie kogoś, kto ma na zbyciu jakieś bilety na korty. W tym przypadku są to słowa i napisy "je cherche des places - I need tickets". Bilety i wejściówki na tegoroczny Roland Garros rozeszły się już na kilka tygodni przed rozpoczęciem turnieju. Z Paryża Tomasz Dobiecki