Przeżywające od niedzieli prawdziwe oblężenie paryskie korty, w czwartym dniu turnieju dosłownie pękają w szwach. Wszystko za sprawą rozbieganych i wyjątkowo niezdyscyplinowanych grup dzieci, które bez większego problemu oswabadzają się spod kontroli opiekunów. Jedną z "ofiar" kilkuletnich fanów tenisa był Novak Djokovic, który - mimo naciągniętego na głowę kaptura i asysty trzech rosłych ochroniarzy - z trudem mógł się przedostać przez zadaszony korytarz pod trybuną kortu im. Philippe'a Chartriera. Serb, obecnie numer trzeci w rankingu ATP World Tour, został obstąpiony przez małych łowców autografów, ale po chwili - wyraźnie zniecierpliwiony - przyspieszył kroku, a gdy to nie pomogło mu się uwolnić zaczął biec w tłumie, a za nim zdezorientowani ochroniarze. Jednak najczęściej oglądaną sceną w środę były nieco spanikowane nauczycielki i opiekunki grup, które nerwowo starały się doliczyć swoich podopiecznych wciąż rozchodzących się miedzy namiotami z jedzeniem i butikami pełnymi gadżetów turniejowych. Właśnie za sprawą wycieczek szkolnych bardzo utrudnione jest poruszanie się po głównej alei biegnącej od wejścia wzdłuż trybuny stadionu im. Philippe'a Chartriera oraz alejek rozchodzących się prostopadle w stronę owalnego kortu numer 1. i kortu im. Suzanne Lenglen. Chaos komunikacyjny powiększają przelotne opady deszczu, które są w środę prawdziwą zmorą służb porządkowych, a szczególnie kortowych. Poranek był pochmurny, ale później na niebie pojawiło się na krótko słońce. Jednak od godziny 14.00, w roli głównej występuje deszcz, który co jakiś czas przerywa mecze. Kortowi na przemian muszą rozwijać specjalne plandeki przykrywając ceglaną nawierzchnię. Gdy opady ustają szczotkami zgarniają z nich wodę do kanałów odpływowych, zanim je odsłonią. Zdarza się jednak, że nim tenisiści, czy tenisistki dokończą przedmeczowe rozgrzewki, całą operację trzeba powtarzać na nowo, gdy niebo przekrywają kolejne ciemne chmury.